Maciej Kmiecik: Czy trudniej wraz z upływem lat przygotowywać się do kolejnych sezonów? Kosztuje to więcej pracy, wyrzeczeń?
Peter Karlsson:
Czy ja wiem? Nie odczuwam jakoś specjalnie po sobie tego. W okresie przygotowawczym czasami złapie się jakieś przeziębienie, tak jak ja teraz. Nie ukrywam, że teraz powinienem leżeć w łóżku, bo jestem trochę przeziębiony i mam gorączkę, ale wiem, że mój przyjazd do Ostrowa był bardzo ważny dla klubu, stąd też jestem.
Oprócz polskiej ligi, tradycyjnie Anglia i Szwecja?
- Owszem. W lidze brytyjskiej będę bronił barw The Lakeside Hammers. W ojczyźnie natomiast w tym sezonie zamierzam startować zarówno w Elitserien jak i Allsvenskan. Jak widać czeka mnie sporo startów w tym roku.
W tym sezonie finał Drużynowego Pucharu Świata odbędzie się na doskonale znanym Ci torze w Malilii. Marzy Ci się wielki powrót do reprezentacji Trzech Koron?
- Czemu nie? Nie ukrywam, że pojawiają się takie myśli. Na pewno stać mnie na to, by znaleźć się w dziesięcioosobowej kadrze, z której trener będzie wybierał zawodników na Drużynowy Puchar Świata. Zobaczymy, w jakiej formie będę w tym sezonie. Jak pójdzie wszystko po mojej myśli, to kto wie. Za wcześnie jednak, by o tym mówić.
W tym roku skończysz 43 lata, więc siłą rzeczy Twoja kariera powoli się kończy. Masz już ustaloną jakąś górną granicę, której nie przekroczysz?
- Wielokrotnie odpowiadałem na tego typu pytania i muszę przyznać się szczerze, że ciężko mi sprecyzować, kiedy skończę karierę. Nie mam planów na odległą przyszłość. Na razie myślę tylko o tym sezonie no i pewnie... o następnym także. Jak widać, w dwóch najbliższych latach nie planuję skończyć kariery. Cóż, jeśli zacznę myśleć o tym, by dać sobie spokój z żużlem, pewnie szybko to zrobię. Na razie więc o tym w ogóle nie myślę (śmiech).
Poprzedni sezon w Częstochowie nie był najlepszy dla Ciebie. Dlaczego?
- Faktycznie, dużo więcej obiecywałem sobie po poprzednim roku. Nie ma co ukrywać, to był kiepski rok dla mnie. Klub z Częstochowy borykał się z różnymi problemami. Najważniejsze jednak, że nie spadliśmy ze Speedway Ekstraligi. To już jednak historia. Teraz jest nowy rok, nowy klub i nowe wyzwanie.
Widziałem Cię m.in. w Gorican w kabinie komentatorskiej. To nie pierwszy raz, kiedy łapiesz za mikrofon. Myślisz o roli komentatora po zakończeniu kariery sportowej?
- Może? Komentowanie żużla w telewizji nie jest wcale takie łatwe. Nie ukrywam jednak, że lubię to zajęcie. Normalnie w czasie sezonu nie mam zbyt wielu okazji do komentowania, ale w poprzednim roku m.in. tak jak wspomniałeś w Gorican komentowałem występy swoich kolegów.
Łatwiej jest komentować, kiedy samemu uprawia się tę dyscyplinę sportu? Wielu byłych żużlowców sprawdza się w nowej roli jak chociażby Kelvin Tatum...
- Na pewno człowiek, który wie, jak wygląda speedway od drugiej strony, inaczej to ocenia niż ktoś, kto nigdy nie ścigał się. Z drugiej strony, kiedy ja jeżdżę, skupiam się tylko na sobie. Kiedy komentuję jazdę swoich kolegów, zwracam uwagę na szczegóły, który nie dostrzegłbym sam w trakcie wyścigu. Myślę, że jest to inne spojrzenie na żużel, ale całkiem miłe.
A ta nazwa Ostrovia to kicha ! ! !