W takiej sytuacji znalazł się Stelmet Falubaz Zielona Góra. Mam pełną świadomość, że w obecnych czasach, gdy liczy się przede wszystkim kasa na koncie w banku, a nie przywiązanie do klubu i nie istnieje coś takiego, jak "magia" danego klubu (co chcieliby kibice z Zielonej Góry), jednak niestety coraz większe znaczenie mają bezsensowne przepisy, które rokrocznie torpedują prezesów, chcących zbudować drużynę na lata. Dlatego właśnie zespół Stelmet Falubazu będzie słabszy niż w 2011 roku, jednak nie na tyle, aby nie móc powtórzyć zeszłorocznego wyniku.
Zielonogórski bohater
Bohaterem okienka transferowego (chociaż co to za transfery, jeśli nie są przeprowadzane od kilku lat na linii klub-zawodnik-klub, a jedynie klub-zawodnik?) jest dla mnie Piotr Protasiewicz. Miał on za sobą znakomity sezon ligowy, awansował do cyklu Grand Prix. Dużo się mówiło, że jest kuszony przez prezesów kilku polskich klubów, którzy widzieli w nim lidera. On jednak dla obecnego klubu (czyt. mającego rękę w nocniku z powodu możliwego odejścia dwóch liderów) postanowił zrezygnować z indywidualnych ambicji! Zrezygnował z cyklu Grand Prix i został w drużynie, której jest wychowankiem. Czy kierował się tutaj przywiązaniem do klubu, czy widmem zarobionej gotówki, czy czymś innym - to wie tylko sam Protasiewicz. Jedno jest pewne - bez niego ten zespół personalnie praktycznie nie nawiązywałby do mistrzów Polski z 2011 roku i jego obecność jest nieoceniona.
Status quo
Z drużyną pozostali też Andreas Jonsson i Jonas Davidsson. Czy w 2012 roku pojadą tak samo dobrze, jak to miało miejsce rok wcześniej? Trudno powiedzieć. "AJ" był czwartym zawodnikiem polskiej ligi z najwyższą średnią biegową spośród wszystkich żużlowców Mistrza Polski. Davidsson był natomiast na 30 miejscu w tej klasyfikacji i... to chyba jest właśnie jego miejsce w szeregu. Dużo lepszy nie będzie. W Stelmet Falubazie pozostali też juniorzy i zarówno od Patryka Dudka , jak i od Adama Strzelca oraz Kacpra Rogowskiego oczekiwać będzie się więcej. Mają oni spore możliwości, potencjał, dar od Boga, ale było już wielu takich co miało zawojować światowe stadiony, a teraz zapychają motory podobno mniej utalentowanym od siebie kolegom.
Ofiary systemu
Przez kontuzję karierę sportową skończyć musiał Rafał Dobrucki, a Greg Hancock i Grzegorz Zengota przez "wspaniałe" decyzje włodarzy polskiego żużla musieli odejść z zespołu, z którym się utożsamiali. Rzadko kiedy się zdarza, żeby obcokrajowiec prawie ze łzami w oczach opowiadał o tym, że musi opuścić swój klub mimo, że nie chce (chociaż w Tarnowie źle mu pewno nie będzie), a wciąż obiecujący wychowanek tegoż klubu (pamiętajmy, że przez kontuzję stracił sporo sezonu) będzie musiał odejść do jednego z outsiderów Speedway Ekstraligi z ostatnich lat. Tak było w przypadku tych żużlowców. Z pewnością jednak będą witani jak swoi przez kibiców spod znaku Myszki Miki.
Dobrucki czynnie sportu żużlowego uprawiać już nie będzie, ale w klubie pozostanie jako trener. Zastąpi na tym stanowisku Marka Cieślaka, który wybrał ofertę Tauronu Azotów Tarnów. Trudno na ten moment przewidzieć jak poradzi sobie nowy szkoleniowiec żółto-biało-zielonych, ale liczyć może z pewnością na pomoc Andrzeja Huszczy, legendy zielonogórskiego żużla i trenera młodzieży w Stelmet Falubazie. Status urodzonego w Lesznie Dobruckiego jest na ten moment bardzo nietypowy, gdyż na dwa miesiące przed startem ligi nadal nie podpisał oficjalne kontraktu z klubem, który ma prowadzić.
Wszystko się może zdarzyć
Chyba nawet Rune Holta , Krzysztof Jabłoński i Aleksandr Łoktajew nie potrafią powiedzieć jak poradzą sobie w Speedway Ekstralidze w 2012 roku. Ale od początku. Rune Holta - ten zawodnik miał być jednym z motorów napędowych Unibaksu Toruń, ale po znakomitym sezonie w Częstochowie, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Może jest to typ zawodnika, który musi być w centrum uwagi, od którego zaczyna się budowanie składu? W Stelmet Falubazie wydaje się, że będzie on prowadzącym parę, ale Hancocka to on nie zastąpi.
Krzysztof Jabłoński to żużlowiec szalenie ambitny, ale właśnie przez tą ambicję może sobie w elicie nie poradzić. Będzie musiał walczyć o miejsce w składzie z Jonasem Davidssonem i musi mieć świadomość, że nie będzie tolerowany żaden jego słabszy występ. Wcześniej w swojej karierze Jabłoński jeździł w Gnieźnie, w Gdańsku i w Pile. W dwóch pierwszych miejscach był kapitanem, ale potrafił też zawalić w najważniejszym momencie, za co mają do niego pretensje w jego macierzystym klubie. Mówimy tu o zawodniku, który w barażu o Speedway Ekstraligę potrafił na wyjeździe zdobyć 12 punktów i bonus po tym, jak ponad miesiąc wcześniej nie wyprzedził żadnego rywala w meczu u siebie z Lotosem Wybrzeże, co przekreśliło szanse Startu na drugie miejsce w pierwszoligowych rozgrywkach. Jabłoński potencjał ma i może na stałe wygryźć Davidssona ze składu, ale czy to wykorzysta? Problemem jest tu też KSM, gdyż wykluczona jest jazda Jabłońskiego i Łoktajewa w jednym meczu. Gdyby mógł jeździć w Stelmet Falubazie "jako piąty", byłby znakomitym uzupełnieniem składu.
Aleksandr Łoktajew to natomiast osoba, mogąca sporo namieszać w rozgrywkach ligowych. Jest szalenie ambitny, jeździ przebojowo, jednak to wciąż melodia przyszłości. Zielonogórzanie ostatnio wypożyczyli Ukraińca do klubu z Rybnika, mają z nim ważny trzyletni kontrakt. Oby tylko zawodnicy Falubazu nie jeździli za dobrze w tym sezonie, a broń Boże żeby któryś z nich nie awansował do Grand Prix, bo w takim wypadku trzeba będzie szukać kolejnego perspektywicznego zawodnika. Ukrainiec będzie walczył o miejsce w składzie z Łukaszem Jankowskim. Jego dorobek w ostatnim sezonie - 7 meczów, 26 biegów, 27 punktów i 2 bonusy dla pierwszoligowego Orła Łódź. On, podobnie jak kilku zawodników z innych klubów podpisał w ekstraligowym klubie dlatego, bo… miał słaby ostatni sezon i pasuje jego KSM.
To obronią mistrzostwo, czy nie?
Wydaje się, że ze względu na ograniczenia narzucone przez Kalkulowaną Średnią Meczową, drużyna Stelmet Falubazu Zielona Góra jest słabsza, niż w ubiegłym roku. Ale kto nie jest? Inni rywale do medalu z najcenniejszego kruszcu albo mają młody skład i krótką ławkę, albo również musieli dokooptować zawodnika ze sklepu "Wszystko po 2,50". Przede wszystkim jednak będzie to drużyna mniej "swoja" (zabraknie na torze Hancocka, Zengoty i Dobruckiego, z którymi zielonogórzanie zdążyli się zżyć) i będzie większa rywalizacja o poszczególne miejsca w składzie. Na ławce rezerwowych może dojść do niesnasek, gdy teoretycznie lepszy zawodnik będzie tam siedział tylko ze względu na to, że przez poprzednie lata prezentował lepsza formę. Falubaz stał się jednak marką i wszystko jest możliwe. Zielonogórzan czeka z pewnością ciekawy sezon!