Spory przeskok, bo aż o dwie klasy rozgrywkowe zaliczą bracia Pawliccy, którzy z pilskiej Polonii przeszli do Leszna. Obaj jednak starty w drugiej lidze traktowali jako jednorazowy epizod, a wszyscy doskonale wiedzą, że miejsce utalentowanych braci jest w najsilniejszej lidze. Zarówno Przemysław jak i młodszy Piotr powinni sobie bez problemów poradzić z występami w Speedway Ekstralidze. Po świetnym poprzednim sezonie, w którym starszy Przemysław został wicemistrzem świata juniorów i wicemistrzem Polski seniorów, a młodszy Piotr, najlepszym juniorem w kraju, bracia Pawliccy powinni tylko potwierdzić, że są jednymi z największych nadziei nie tylko leszczyńskiego, ale przede wszystkim polskiego speedway’a. Dodajmy, że w 2011 roku Przemek został najlepszym żużlowcem drugiej ligi ze znakomitą średnią 2,781, a Piotr był czwartym zawodnikiem tej klasy rozgrywkowej z przeciętną niespełna 0,4 punktu gorszą od swojego starszego brata.
O dwie klasy rozgrywkowe wyżej będzie jeździł także Łukasz Sówka. Były reprezentant Ostrovii w drugiej lidze osiągnął 31. średnią biegową 1,587. Zdecydowanie lepiej 18-latek spisywał się na swoim torze, gdzie wykręcił przeciętną ponad 2 punkty. Gorzej wiodło mu się na wyjazdach, gdzie nie zdobywał nawet średnio jednego punktu. Ciekawe, jak zawodnik pochodzący z Kalisza poradzi sobie w PGE Marmie Rzeszów. Speedway Ekstraligi posmakował już dwa lata temu w Zielonej Górze, ale byłby to tylko epizodyczne starty. Teraz powinien jeździć regularnie. W sezonie 2012 Sówka przejdzie prawdziwą szkołę żużla. Oprócz polskiej ligi, systematycznie będzie startował w lidze brytyjskiej. - Nie boję się wyzwań. Chcę spróbować swoich sił, by podnosić umiejętności - mówi ambitny żużlowiec. Niewątpliwie przed Łukaszem Sówką spore wyzwanie. Oby sobie z nim poradził.
Kilku żużlowców pierwszej ligi postanowiło także spróbować swoich sił w ekstraligowym towarzystwie. Najbardziej zaskakujące przejścia to z pewnością zasilenie przez Łukasza Jankowskiego ekipy Drużynowego Mistrza Polski. W Falubazie wystartować ma także Krzysztof Jabłoński. O ile ten drugi miał jedenastą średnią w pierwszej lidze na poziomie nieco ponad 2 punktów, o tyle Jankowski był wśród niesklasyfikowanych żużlowców zaplecza Speedway Ekstraligi. Sezon w Orle Łódź dla syna jednej z legend leszczyńskiego żużla był po prostu kiepski. Wystąpił w zaledwie siedmiu meczach, zdobywając średnią nieco ponad 1,1 punktu. To, że w "Jankesie" drzemią spore możliwości potwierdził chociażby w zeszłorocznym Turnieju o Łańcuch Herbowy Ostrowa, gdzie wygrywał jak chciał nawet z uczestnikami cyklu Grand Prix. Przegrał jednak w wielkim finale, popełniając błąd na starcie. W Speedway Ekstralidze takich błędów będzie musiał się wystrzegać. Tutaj nie ma miejsca na pomyłki. Z kolei starszy z braci Jabłońskich będzie chciał pewnie udowodnić, że w Gnieźnie zbyt wcześnie go skreślono. Zresztą, przerabiano już kiedyś przykłady, że do Speedway Ekstraligi przechodzi z powodzeniem żużlowcy, którzy nie potrafili do niej awansować (patrz casus Ostrowa i Tomasza Jędrzejaka, Michała Szczepaniaka czy Petera Karlssona).
Kolejnym sporym zaskoczeniem w Speedway Ekstralidze jest z pewnością postać Fina, Joonasa Kylmaekorpi, który co prawda jest wybitnym specjalistą w jeździe na długim torze, ale w klasycznym speedway’u radzi sobie ciut gorzej. Fin, który w ostatnich dwóch latach zdobywał tytuł mistrzowski na długim torze, w poprzednim sezonie zanotował także całkiem udane starty w Lokomotive Daugavpils. W pierwszej lidze Kylmaekorpii uzyskał dziewiątą średnią, prawie 2,2 punktu na bieg. Pytanie, czy bycie jednym z liderów średniego pierwszoligowca przełoży się na chociażby średni poziom żużlowca drugiej linii bądź co bądź zespołu Speedway Ekstraligi z ambicjami.
Bardzo wysoko poprzeczkę zawiesił sobie Mirosław Jabłoński, który przecież niczym szczególnym w pierwszej lidze w poprzednim sezonie się nie wyróżniał, a mimo tego, zdecydował się na przejście do Speedway Ekstraligi do Włókniarza Częstochowa. Sezon sezonowi oczywiście nierówny. Ciekawe, jednak jak dwudziesty pierwszy żużlowiec pierwszej ligi ze średnią niespełna 1,9 punktu na bieg poradzi sobie w ekstraligowych realiach? Łatwo nie będzie.
Na koniec zostawiliśmy kilku żużlowców, którzy tak naprawdę naturalnie przechodzą z pierwszej ligi do Speedway Ekstraligi, bo albo wywalczyli do niej awans albo też zmienili pracodawcę. Do tych drugich zalicza się Grzegorz Walasek. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że były zawodnik bydgoskiej Polonii, z którą wywalczył awans do pierwszej ligi, bez problemów powinien sobie poradzić w Speedway Ekstralidze w PGE Marmie Rzeszów. Podobnie sytuacja wygląda z Darcy Wardem. Australijczyk w poprzednim sezonie stracił co prawda tytuł mistrza świata juniorów, ale w lidze spisywał się wyśmienicie i był jednym z ojców awansu Wybrzeża do elity. Najskuteczniejszy żużlowiec pierwszej ligi poprzedniego sezonu z przeciętną ponad 2,5 punktu na bieg, teraz - pewnie z powodzeniem – będzie ścigał się dla Unibaksu Toruń już w najwyższej klasie rozgrywkowej, w której już przecież kiedyś startował. Bez większych problemów poradzić sobie powinien także Krzysztof Buczkowski, którego kariera do tej pory przebiega między Grudziądzem a Bydgoszczą. Ostatni sezon miał bardzo dobry w pierwszoligowym GTŻ-cie, z którego wraca do Ekstraligi.