Opolanie na torze w następnym tygodniu?

Żużlowcy Kolejarza Opole prawdopodobnie pod koniec następnego tygodnia rozpoczną treningi na torze. Na razie nie pozwala na to brak dmuchanych band oraz grząska nawierzchnia.

Na stadionie przy ulicy Wschodniej trwają prace związane z remontem ogrodzenia. Zdemontowano również dmuchane bandy, które oddano do naprawy. Bez nich treningi nie mogą się rozpocząć. Sporo do życzenia pozostawia także nawierzchnia. - Po zimie znajduje się ona w nie najgorszym stanie, ale jest jeszcze grząska - tłumaczy trener Kolejarza Andrzej Maroszek. - Wpływ na to mają wieczorne przymrozki oraz fakt, że miejscowo do obiektu nie dociera słońce. Bandy natomiast zostały odesłane do serwisu w Opolu, gdzie są łatane i regenerowane. To niezbędne przed zbliżającym się sezonem. Chcielibyśmy je odebrać i zainstalować w poniedziałek albo wtorek.

Jeśli terminy zostaną dotrzymane, to opolscy zawodnicy pod koniec przyszłego tygodnia będą mogli wyjechać na tor. - Realną datą jest czwartek lub piątek - dodaje Andrzej Maroszek. - Oczywiście plany może pokrzyżować pogoda. Musi być w miarę ciepło i słonecznie. Nasi jeźdźcy są już gotowi do treningów. Odebrali od mechaników nowe silniki bądź wymienili części i potrzebują je przetestować, dotrzeć. Będziemy się starać jak najprędzej wznowić zajęcia na torze, ale nadmierny pośpiech jest niewskazany. Nietrudno bowiem podczas pierwszych wiosennych jazd nabawić się kontuzji.

Według ustalonego wcześniej harmonogramu, Kolejarz ma się zmierzyć 17 i 18 marca w sparingach z Ostrovią Ostrów. Z kolei dziesięć dni później do Opola przyjedzie Lubelski Węgiel KMŻ. Nie dojdzie do skutku planowana wyprawa do niemieckiego Landshut. - Urwał się kontakt z przedstawicielem tego klubu - wyjaśnia szkoleniowiec Kolejarza. - Niewykluczone są za to wspólne treningi ze Startem Gniezno. Czekam na telefon od trenera Lecha Kędziory. Zaklepany jest sparing z lublinianami, Ostrovia stoi pod znakiem zapytania z tego względu, iż nie otrzymała jeszcze licencji. Docierają jednak stamtąd pozytywne sygnały. Uwieńczeniem przygotowań będzie turniej Jerzego Szczakiela, na którym zjawią się wszyscy zakontraktowani przez nas żużlowcy. Możliwe, że w międzyczasie zorganizujemy kolejne sparingów.

Wciąż niewiadomą pozostaje kształt drugiej ligi, która może się stać zupełnie kadłubowa, jeśli licencji nie uzyska Wanda Kraków. W takiej sytuacji Andrzej Maroszek optowałby za połączeniem dwóch niższych klas rozgrywkowych. - Takie rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze z punktu widzenia naszego i polskiego żużla - przekonuje Maroszek. - Warto również rozważyć system szkocki, w którym drużyny spotykają się ze sobą czterokrotnie w rundzie zasadniczej. Jednak dla klubów mogłoby to być zbyt duże obciążenie finansowe. Gdyby utrzymano obecnie obowiązujący podział, atrakcyjna wydaje się opcja, w której w fazie finałowej najlepsze ekipy drugiej ligi rywalizują z najsłabszymi z pierwszej. Byłaby to gratka zarówno dla kibiców, jak i zawodników. Niezależnie od tego, jaki system zostanie przyjęty, będziemy walczyć o jak najlepszy wynik. Decyzja leży w gestii głównej komisji. To jej zmartwienie. My przygotowujemy się zgodnie z planem do sezonu i kwestiami formalnymi staramy nie zaprzątać sobie głowy.

Źródło artykułu: