Michał Szczepaniak: Oby dyspozycja ze sparingów przełożyła się na ligę

Michał Szczepaniak powinien być sporym wzmocnieniem Orła Łódź. Były żużlowiec Startu Gniezno niezłą formę prezentował w sparingach. Wychowanek ostrowskiej Iskry wierzy, że tę dyspozycję przełoży także na niedzielny mecz w Łodzi z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin.

W piątkowym sparingu z PGE Marmą Rzeszów Michał Szczepaniak zdobył komplet 9 punktów w trzech startach. - Wydaje mi się, ze jest dobrze. Wszystko oczywiście okaże się w lidze. Mam nadzieję, że tak samo dobrze zapunktuję w niedzielnym meczu w Łodzi - mówi pochodzący z Ostrowa zawodnik.

Michał Szczepaniak jest nowym żużlowcem Orła. Zapytaliśmy go, czy dopasował się już do specyficznego toru w Łodzi. - Jest to rzeczywiście trochę dziwny obiekt, aczkolwiek ten tor mi zawsze pasował. Jak przyjeżdżałem na turnieje czy ligę do Łodzi, zazwyczaj szło mi dobrze. Wierzę, że teraz jako domowy tor, będzie jeszcze bardziej mi sprzyjał - powiedział starszy z braci Szczepaniaków.

Na inaugurację w Gnieźnie Orzeł Łódź przegrał 40:50, ale mocno postawił się faworyzowanemu zespołowi Lechmy Startu. - Skazywano nas na wysoką porażkę, a okazało się, że potrafiliśmy powalczyć. Byliśmy nawet bliscy sprawienia jeszcze większej niespodzianki. Mogło być nawet jeszcze lepiej, bo w końcówce popełniliśmy trochę błędów - uważa Michał Szczepaniak.

Wbrew pozorom pierwsza liga wcale nie musi być mocno podzielona na dwie drużyny walczące o awans i resztę, rywalizująca o miejsce w play-off. - Wszystko okaże się po kilku kolejkach. Jest jeszcze stanowczo za wcześnie, by wyciągać jakieś wnioski. Za 2-3 tygodnie będzie można coś więcej powiedzieć o sile poszczególnych drużyn. Nie wszyscy jeszcze dużo pojeździli i nie są w optymalnej formie - tłumaczy żużlowiec Orła Łódź.

W niedzielę łodzian czeka pierwszy mecz na własnym torze z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin. - Dobrze byłoby wygrać pierwszy mecz przed własną publicznością. Nie będzie łatwo, ale mamy przewagę swojego toru i postaramy się zwyciężyć. Każdy mecz w pierwszej lidze będzie jednak ciężki - kończy nasz rozmówca.

Źródło artykułu: