Przepis zapożyczony z ligi angielskiej i nieco zmodyfikowany pod polskie warunki sprawdza się w praktyce. Junior, który nie łapie się do składu swojej drużyny w Enea Ekstralidze, ma możliwość startowania w niższych ligach. Przykład Jakuba Jamroga pokazuje najlepiej, że przepis jest ten nie tylko życiowy, ale i pomagający młodemu zawodnikowi wskoczyć do składu swojej ekstraligowej drużyny. Gdyby bowiem Jamróg tak dobrze nie pojechał jako gość w barwach Orła Łódź, kto wie, czy dostałby szansę startu w zespole Marka Cieślaka? Młody tarnowianin spisał się znakomicie, pomagając nie tylko wygrać Orłowi z Lubelskim Węglem, ale także otworzył sobie drzwi do startów w drużynie "jaskółek". Sam zawodnik po meczu podkreślał, że dzięki możliwości startu jako gość, nie musiał siedzieć przed telewizorem i oglądać rywalizacji kolegów, a sam wskoczył do składu i nie tylko zapunktował, ale pewnie wygrał także swoją najbliższą przyszłość w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Kolejnym pozytywnym przykładem instytucji gościa jest Kacper Rogowski , który trzykrotnie wystąpił w barwach Ostrovii. Mecz w Grudziądzu młodemu żużlowcowi z Zielonej Góry nie wyszedł najlepiej (głównie z uwagi na defekt motocykla na prowadzeniu w pierwszym starcie), ale 19-latek ma możliwość regularnych startów. - Dla mnie ten przepis to jak błogosławieństwo. Nie mieszcząc się w składzie Stelmetu Falubazu mam możliwość występów w lidze w Ostrowie. Przy okazji dziękuję działaczom ostrowskiego klubu za danie mi szansy - mówił po inauguracji, w której był jednym z ojców zwycięstwa. Gdyby nie 6 punktów w trzech startach Rogowskiego, Ostrovia nie wygrałaby pewnie z Lokomotivem Daugavpils. Junior z Zielonej Góry z dobrej strony pokazał się także w meczu z Orłem Łódź, w którym zobył 5 "oczek". - Jestem bardzo zadowolony z możliwości regularnych startów w Ostrovii. Zadomowiłem się już na dobrej w tej drużynie - podkreśla zawodnik, startujący gościnnie w zespole beniaminka I lidze.