- Lee był bardzo spokojnym chłopakiem. Startowałem z nim wielokrotnie, bo to moje pokolenie. Rywalizowaliśmy w wielu imprezach, startując w jednej drużynie. Wspólnie byliśmy na tournee w Australii. Przebywaliśmy w wielu różnych miejscach i różnych okolicznościach. To był skromny człowiek, który miał wielkie umiejętności i potencjał. W wielu kwestiach można się było od niego sporo nauczyć i tym bardziej to szokująca informacja. Myślę, że to przerasta wyobrażenia wielu zawodników, że można stracić życie walcząc na torze w taki sposób, jak robią to każdego dnia - mówi Krzysztof Cegielski w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Cegielski zgadza się z opinią, że wypadek, który kosztował Anglika utratę życia, nie zwiastował aż takich konsekwencji. Nikt nie spodziewał się najgorszego. Komentator TVP Sport przypomina sobie sytuację sprzed paru lat z Częstochowy, gdy Richardson uczestniczył w jeszcze groźniej wyglądającym karambolu z Sebastianem Ułamkiem. - Na tamtym spotkaniu również byłem i widziałem tą sytuację. Ten śmiertelny wypadek widziałem w telewizji i faktycznie nie wyglądało to tak groźnie. We Wrocławiu wyjście z łuku jest dosyć ciasne. Lee w tym miejscu nie opanował motocykla i zahaczył o tylne koło Jędrzejaka. Nie wyglądało to strasznie, aczkolwiek był to bardzo nieprzyjemny upadek. To uderzenie w miejscu, gdzie nie ma dmuchanej bandy, ale wiele upadków wygląda zdecydowanie groźniej. Można powiedzieć, że nikt nie spodziewał się, że ten wypadek będzie miał takie konsekwencje. Wydawało się, że nabawi się kontuzji, może nawet nie bardzo groźnej. To tym bardziej sprawia, że informacja o śmierci Lee jest szokująca - kończy Krzysztof Cegielski.