Lee Richardson był zawodnikiem Lwów w latach 2006-2009. Był jednym z najlepszych zawodników częstochowskiego Włókniarza. Wielokrotnie cieszył fanów Lwów swoją skuteczną jazdą. Był liderem klasyfikacji bonusów. Fani w Częstochowie bez wątpienia nie zapomną o 33-latku. Wielu kibiców w ostatnich dniach pojawiało się pod klubową ścianą nie tylko w ciągu dnia, ale także późnym wieczorem. Wielu zostawiało pamiątki związane z Richardsonem.
W środę w tym miejscu pojawili się najbliżsi Lee Richardsona, a także jego mechanicy i współpracownicy. Spotkanie to przebiegło pod znakiem zadumy nad postacią tragicznie zmarłego Brytyjczyka. Nie zabrakło również władz Włókniarza z prezesem Pawłem Mizgalskim na czele oraz prezesa honorowego Lwów - Mariana Maślanki. Ten ostatni w imieniu rodziny "Rico" podziękował licznie zgromadzonym kibicom za obecność. Wcześniej po raz ostatni w Częstochowie można było usłyszeć warkot motocykla należącego do Richardsona. Najbliżsi Brytyjczyka odpalili znicze w miejscu pamięci oraz odbyli krótką modlitwę.
Nie zabrakło również oprawy kibiców, którzy przygotowali specjalny transparent. Na koniec spotkania zgromadzony tłum skandował nazwisko Brytyjczyka. Gromkie "Lee, Lee Richardson" w asyście oklasków trwało przez blisko minutę.
Jednocześnie rodzina Richardsona zaapelowała, aby podczas niedzielnego spotkania z Unibaksem Toruń publika nie milczała. Zdaniem najbliższych Rico, sam zainteresowany zdecydowanie wolałby usłyszeć głośny doping, który wielokrotnie uskrzydlał go przed startem wyścigu.