Nicki Pedersen z nieba do piekła

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nicki Pedersen ewidentnie powrócił do wysokiej formy, a już na pewno jego motocykle znów są piekielnie szybkie, jak w sezonach, gdy sięgał po tytuły mistrzowskie. Niestety, obok fantastycznej jazdy, Duńczykowi nadal zdarzą się wypadki jak z młodości, gdy bez pardonu "kasował" rywali. Przekonaliśmy się o tym w Goeteborgu, gdzie Nicki Pedersen z "nieba" potrafił zstąpić do żużlowych "piekieł".

W tym artykule dowiesz się o:

Nicki Pedersen początku sezonu nie miał nadzwyczajnego. W pierwszych dwóch rundach w Auckland i Lesznie jechał równo, ale bez "błysku". Dopiero w Pradze, wygrywając Grand Prix Czech, zasygnalizował wielką formę. Wówczas Duńczyk na konferencji prasowej był nie tylko ogromnie szczęśliwy, ale także bardzo rozkojarzony, gdy jego partnerka życiowa Anne Mette łączyła się za pomocą skype'a z ich małą córeczką Mikkeline. Nicki momentami wydawało się, że nie zwraca uwagi, że jest na konferencji prasowej, że jest otoczony setką dziennikarzy. Dla niego liczyli się tylko najbliżsi. - Wróciłem do tego biznesu - powiedział w Pradze.

Słowa te potwierdził w Goeteborgu. Nicki Pedersen na Ullevi był ewidentnie najszybszym spośród wszystkich żużlowców. Jeden jedyny błąd w półfinale sprawił, że Duńczyka zabrakło w decydującym wyścigu. Nickiego znów poniosła ambicja i ułańska fantazja. Nie potrafił pogodzić się z trzecim miejsce. Walczył do końca, ale niestety, nie do końca fair. Staranował wręcz Szweda, Thomasa H. Jonassona, pozbawiając się szans na udział w wielkim finale. I właśnie w tym momencie z "nowego" - spokojnego Nickiego Pedersena, znów przeobraził się w "starego" zawadiakę, który rozbija rywali na torze. Faul Duńczyka był ewidentny. Po co więc były te gesty do kibiców i sędziego, że nic złego Szwedowi nie zrobił? Po co był telefon do arbitra? To były obrazki starego, nerwowego Nickiego Pedersena, który chyba jest żużlowcem najczęściej rozmawiającym z sędziami podczas zawodów Grand Prix. Jedno, co się zmieniło, Nicki Pedersen potrafił teraz podejść do rywala i przeprosić go za faul. Dawniej na takie gesty nie zawsze było go stać.

Duńczyk obecnie jest wiceliderem cyklu, ze stratą zaledwie dwóch punktów do Grega Hancocka. Jeśli Nicki Pedersen utrzyma tę formę fizyczną i sprzętową, a przede wszystkim utrzyma nerwy na wodzy, będzie on kandydatem numer jeden do mistrzowskiej korony. - Po tych kilku gorszych sezonach chcę wrócić na szczyt - deklarował przed startem cyklu Grand Prix Duńczyk. Wydaje się, że trzykrotny mistrz świata jest na jak najlepszej drodze, by w tym bardzo ciekawym sezonie Grand Prix, zostać po raz czwarty mistrzem świata. Oby tylko nie odbyło się to kosztem…kości rywali, bo zdecydowanie lepiej oglądać tego "nowego" Nickiego Pedersena - spokojnego, rodzinnego, jeżdżącego fair niż znanego z przeszłości nerwusa, rzucającego czym popadnie i taranującego przeciwników na torze. Znamy jednak dwie twarze Nickiego Pedersena i pewnie jeszcze nie raz zobaczymy jedno i drugie wcielenie Duńczyka.

Źródło artykułu: