Piotr Świderski jest oczywiście nadal blisko sportu żużlowego. Śledzi na bieżąco wyniki. Jest także obecny na meczach Lotosu Wybrzeża Gdańsk. W rozmowie ze SportoweFakty.pl przyznaje, że wierzył, iż będzie jednym z czołowych zawodników beniaminka. - Widzimy, że Enea Ekstraliga jest wyrównana. Nasza drużyna była budowana z założeniem, że ja będę jej częścią. Siła Wybrzeża miała być oparta o Nickiego Pedersena, Thomasa Jonassona i moją osobę. Miałem być jednym z filarów gdańskiej drużyny. Przejechałem przecież dobre kilka sezonów na ekstraligowych torach. Posiadam wiedzę o poszczególnych torach i doświadczenie. Miałem ciągnąć z Nickim i Thomasem zespół beniaminka - wyjaśnia Piotr Świderski.
Zespół Lotosu Wybrzeża Gdańsk aktualnie zajmuje ósme miejsce w tabeli Enea Ekstraligi z dorobkiem dwóch zwycięstw i czterech porażek. - Brak mojej osoby jest na pewno widoczny. Wyniki mogłyby być lepsze, ale jeszcze nie wszystko stracone. Celem Wybrzeża jest przecież spokojne utrzymanie, a nie walka o mistrzostwo Polski. Wszystko jest jeszcze otwarte. Nie straciliśmy na nic szansy. Jeszcze sporo meczów do odjechania - uważa "Świder".
Kluczem do utrzymania się w Enea Ekstralidze powinny być zwycięstwa w Gdańsku. Nic więc dziwnego, że Piotr Świderski najbardziej ubolewa nad stratą punktów na obiekcie przy ulicy Długie Ogrody. - Najbardziej szkoda porażki na własnym torze z Polonią Bydgoszcz. Generalnie uważam, że trzeba u siebie wygrywać wszystkie spotkania. Stać nas na pewno na to - kończy.