Kacper Rogowski jest niejako etatowym gościem w zespole Ostrovii. Barw pierwszoligowca może jednak bronić tylko, kiedy nie jest pewny startu w Stelmecie Falubazie Zielona Góra. W tę niedzielę nie było to jednak przesądzone, bo kierownictwo Drużynowego Mistrza Polski czekało, czy Patryk Dudek zdąży z Terenzano na mecz do Polski. - Wyjechałem z Zielonej Góry odpowiednio wcześnie, tyle tylko, że ja pierwotnie jechałem na zawody do Gdańska. Trzydzieści kilometrów za Zieloną Górą otrzymałem telefon, że jednak mogę jechać do Ostrowa ma mecz. Wysadzono mnie na pierwszym lepszym "przystanku" ze wszystkimi tobołami. A że najbliżej był parking przy jednym z supermarketów w Świebodzinie, to tam czekałem na mojego mechanika, który jechał z Zielonej Góry. Przy okazji chciałbym pozdrowić pana ochroniarza, który wziął mnie za handlarza i kazał opuścić parking – mówi z uśmiechem Kacper Rogowski.
Junior z Zielonej Góry przesiadł się więc w inny środek transportu i rozpoczął walkę z czasem, by zdążyć na mecz do Ostrowa. - Dotarłem do parku maszyn bodajże 40 czy 45 minut przed zawodami. Cieszę się bardzo, że zdążyłem, że dane było mi pojechać w tym meczu. Mój wynik nie jest może taki, jaki oczekiwałem, ale chyba nie zawiodłem ostrowskich kibiców i dołożyłem swoją cegiełkę do zwycięstwa - dodaje Rogowski.
Cztery punkty i bonus w trzech startach to zdobycz Kacpra Rogowskiego. Bez niego Ostrovia na pewno nie pokonałaby Lubelskiego Węgla KMŻ-u Lublin. - Cieszę się, że znowu z panem Peterem Karlssonem wygrałem 5:1. Niestety, mój trzeci start tradycyjnie w Ostrowie mi nie wyszedł. Mam nadzieję, że uda mi się w końcu ten trzeci start przełamać - wierzy 19-latek.
Żużel to jednak czasami zwariowany sport i trzeba być przygotowanym na różne scenariusze, o czym przekonał się Kacper Rogowski. - Takich przygód jeszcze w swojej karierze nie miałem. Ogólnie to była kupa śmiechu i cieszę się, że ten mecz wygraliśmy. Ale faktycznie, kiedy wstałem rano, nie wiedziałem, w którym meczu pojadę - w Gdańsku czy w Ostrowie. Tym bardziej się cieszę, że wszystko szczęśliwie się skończyło - dodaje nasz rozmówca.
Spółka Ekstraliga Żużlowa zweryfikowała wynik meczu bo umowa z zawodnikiem była wadliwa