Piotr Pawlicki dla SportoweFakty.pl: Jedziemy do Bydgoszczy z wiarą w zwycięstwo

Piotr Pawlicki w spotkaniu przeciwko Polonii Bydgoszcz dorzucił cenne punkty do dorobku swojej drużyny, pomagając jej tym samym w zwycięstwie. 18-latek z optymizmem zapatruje się na mecz rewanżowy.

Po zakończonym meczu młodszy z braci Pawlickich nie krył satysfakcji w związku z pokonaniem dobrze spisującego się beniaminka z Bydgoszczy. - Cała drużyna pojechała na 110 procent, wygraliśmy z mocnym przeciwnikiem, więc jest to dla nas duży sukces. Szkoda upadku "Tofeeka", bo na pewno jego punkty byłyby dla nas ważne i cenne. Wynik mógłby być wtedy inny, jeszcze korzystniejszy dla nas. Najważniejszy jest jednak sam fakt, że odnieśliśmy zwycięstwo, w dodatku bez naszego lidera - Jarka Hampela - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Pawlicki.

- Jedziemy do Bydgoszczy z wiarą w zwycięstwo, wiadomo jednak, że będzie ciężko, gospodarze zapewne zawieszą poprzeczkę wysoko. Niedawno pojechaliśmy na pojedynek z teoretycznie mocniejszą drużyną - Stalą Gorzów, a mimo to triumfowaliśmy. Dlaczego mielibyśmy zatem nie wygrać w Bydgoszczy? Jeśli nie uda się wygrać, to pozostanie nam walka o bonus - tak na kwestię rewanżu spogląda junior Byków.

Przed kilkoma dniami okazało się, że bracia Pawliccy drugi sezon z rzędu będą reprezentowali barwy WTS Nice Warszawa w ramach rozgrywek o Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski. Jakie motywy miały wpływ na tą decyzję? - Chcemy razem z bratem i pozostałymi kolegami pomóc w odbudowie żużla w Warszawie. Speedway zyskałby pod względem popularności, gdyby pojawił się ponownie w stolicy. W ubiegłym sezonie reprezentując warszawski klub udało nam się zdobyć dwa medale. Teraz będziemy chcieli co najmniej powtórzyć ten wynik lub nawet osiągnąć coś więcej - dodaje wychowanek Unii Leszno.

W minioną sobotę Piotr Pawlicki wziął udział w Rundzie Kwalifikacyjnej do cyklu Grand Prix rozgrywanej w Guestrow. Zawody te nie zakończyły się pomyślnie za 18-letniego jeźdźca. - Nie mogłem dobrze zabrać się ze startu, na pewno coś tkwi w mojej głowie, nie jadę tego, co w poprzednim sezonie. Właściwie już pierwszy nieudany bieg zadecydował o tym, że nie awansuję. Później wygrałem kolejny wyścig, ale tak naprawdę przez cały czas nie wszystko odpowiadało mi z torem. Trzeba było go dogłębnie obserwować, praktycznie z biegu na bieg zmieniać zębatkę - kończy Pawlicki.

Źródło artykułu: