Adrian Heluszka: Martin, kolejna wygrana Marmy Polskie Folie Rzeszów w Lidze Juniorów stała się faktem. Jak podsumujesz środowe zawody oraz swój występ?
Martin Vaculik: Jestem zadowolony ze swojej postawy. Tor był troszeczkę twardszy i trochę czasu upłynęło zanim się do niego dopasowałem. Gdy jednak to się stało, było naprawdę dobrze. Wygraliśmy kolejne zawody i cieszymy się z tego. Szkoda jednak, że od początku wszystko nie układało się po naszej myśli, bo myślę, że wówczas zajęlibyśmy pierwsze miejsce. Myślę zatem, że zawody w moim wykonaniu były jak najbardziej udane.
Udało się Wam zgarnąć srebrny "krążek" w tych zawodach, co z pewnością jest dla waszego zespołu sporym sukcesem. Możecie jedynie żałować, że wasza jazda nie przekłada się na rozgrywki ligowe, gdzie spisujecie się poniżej oczekiwań…
- Na pewno tak, ale myślę, że nie jest to spowodowane jazdą juniorów. Powodem takiego stanu rzeczy jest słaba postawa liderów, którzy mieli robić dużo punktów, a dzieje się inaczej. Wydaje mi się zatem, że juniorzy nie są winni. Oczywiście, jakby tak było w Ekstralidze, jak w Lidze Juniorów, to byłoby super. Wydaje mi się, jednak, że to kwestia czasu i w przyszłym sezonie będzie lepiej.
Jak Ty zapatrujesz się na takie zawody jak Liga Juniorów? To z pewnością szansa dla Was na zdobycie doświadczenia i obycia z motocyklem…
- Na pewno dla mnie to znakomita szkoła. Cieszę się z możliwości startów w takich zawodach.
W tamtym sezonie występowałeś w drugiej lidze w barwach zespołu z Krosna. W tym roku spory przeskok o dwie klasy rozgrywkowe. Da się odczuć różnice? Nie ulega chyba wątpliwości, że obie ligi dzieli przepaść…
- Na pewno tak. Starty w drugiej lidze to zupełnie, co innego, to dwa inne światy. Powoli zaczynam dopasowywać się do tego wszystkiego, choć, jak wiadomo, pierwszy rok występów w Ekstralidze to dla każdego zawodnika duża szkoła. Myślę, że w przyszłym sezonie będzie jeszcze lepiej.
Jak się czujesz w Rzeszowie?
- Bardzo dobrze się czuje, to naprawdę znakomity klub. Szkoda tylko tych wyników. Niemniej jednak w Rzeszowie bardzo mi się podoba, mam tam wielu znajomych. Naprawdę super miasto.
Teraz przed Wami mecze barażowe z Unią Tarnów. Jak widzisz szansę w tym dwumeczu?
- Na pewno będzie bardzo trudno. Tarnów to bardzo mocna i wymagająca drużyna. Zwycięży lepszy, niemniej jednak musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby wyjść z tych meczy zwycięsko.
W jakich barwach widzisz przyszłość żużla na Słowacji? Są jacyś młodzi zawodnicy, przyszli następcy Martina Vaculika?
- Raczej nie. Tam jest bardzo trudno o to. Dlatego też chciałem startować w Polsce i być może w przyszłości reprezentować nawet wasz kraj, jakby była taka możliwość.
No właśnie. Niedawno uzyskałeś polską licencję. Jesteś zadowolony z tego faktu?
- Bardzo jestem zadowolony. Wiele mi to daje, gdyż, tak jak mówię, w przyszłości chciałbym reprezentować Polskę. U nas na Słowacji niestety nie ma możliwości na stworzenie narodowej reprezentacji.
A w przyszłości, po przypuśćmy Twoich dobrych wynikach, jest szansa, że na Słowacji żużel zyska większe grono fanów?
- Myślę, że jakbym zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, to wtedy może media zainteresowałoby się tym i paru zawodników spróbowałoby swoich sił na żużlu (śmiech).
Jesteś znaną osobą na Słowacji? Czy raczej nie masz problemu z przejściem przez miasto niezauważony i nierozpoznany?
- Może w okolicach mojej miejscowości ludzie wiedzą, że startuje na żużlu. Na Słowacji, jednak ten sport nie jest popularny.
Na Słowacji dysponujecie tylko jednym torem w Zarnovicy. Wierzysz, że za kilkanaście lat na tym torze zagości jedna z rund Grand Prix i Martin Vaculik wystąpi w tych zawodach z "dziką kartą"?
- Nie, raczej nie. To raczej nierealne.
Jakie stawiasz sobie cele na najbliższy okres i końcówkę sezonu?
- Za każdym razem uzyskiwać, jak najlepsze wyniki, żeby kibice byli zadowolenie, a ja usatysfakcjonowany. Wiadomo, że jeździ się również dla fanów. Chciałbym, aby moje wyniki były jak najlepsze i również, aby przy tym dopisywało zdrowie.