Losy niedzielnego spotkania w Łodzi rozstrzygnęły się podczas 14. biegu, kiedy to goście wygrali 4:2 i prowadzili wówczas 46:38. Gospodarze mogli powalczyć o korzystny rezultat, gdyby we wspominanym biegu zastosowali podwójną zmianę taktyczną. Dlaczego zatem tego nie zrobili? - Przy 35-stopniowej temperaturze, jeżeli ktoś nie dysponuje dwoma, równymi motocyklami, to motocykl bieg po biegu nie nadaje się do jazdy. Pytałem Rafała Trojanowskiego, czy by pojechał. Powiedział, że jego motocykl już mu przerywa, a jakby pojechał bieg po biegu, to w piętnastym przyjechałby na samym końcu - powiedział Janusz Ślączka, trener Orła Łódź.
Trener łódzkiego zespołu dopytywany o to, czy nie chciał zaryzykować i postawić wszystkiego na jedną kartką, powiedział. - Wiadomo, był to bieg o wszystko. Ale drugi motocykl Trojana nie pasuje mu na ten tor i nie mógł ryzykować jazdą nim. On ten ostatni bieg chciał wygrać. Linus zaryzykował, powiedział, że pojedzie dobrze, Michał też. Gustafsson też, ale raz przyjeżdżał na początku stawki, a raz na końcu. Nie mieliśmy pewnych punktów w tym meczu. Jedynym takim był Rafał Trojanowski - przyznał Ślączka.
Słowa szkoleniowca łodzian potwierdza najlepszy zawodnik Orła w tym spotkaniu, Rafał Trojanowski. - Nie można powiedzieć, że nie chciałem jechać w tym biegu. Dlaczego? To jest prosta rzecz, trzeba tylko wiedzieć, o co chodzi w żużlu. Podczas meczu było ponad 30-stopni, jadę w 13. i 15. biegu, co już jest problemem. Właściwie co zjechałem i zaraz muszę jechać znowu. Silnik był tak zagotowany i chłodziły go cztery dmuchawy. A jadąc w trzech ostatnich biegach i nawet wygrywając w 14. biegu, to byłbym ostatni, albo wybuchłby mi silnik - powiedział Trojan.