W niedzielę Victoria Piła pokonała Kolejarz Rawicz 50:40, czym zapewniła sobie triumf w rundzie zasadniczej II ligi. Dla gospodarzy nie było to jednak łatwe spotkanie, co potwierdził Mariusz Puszakowski. - Nie ma łatwych meczów i to było doskonale widać w niedzielę. Przyjechała do nas silna drużyna, bo przecież Rawicz też walczył o pierwsze miejsce. Każdy dawał z siebie wszystko, była pełna mobilizacja i dzięki temu wygraliśmy. Mój komplet trochę niepełny, bo zabrakło jednego punktu i jest czternaście plus bonus, ale oczywiście cieszę się, że to tak wychodzi. W jednym biegu nawet sam nie wiem jak to zrobiłem, że dojechałem do mety jako pierwszy, ale jakoś się udało. Przede wszystkim dziękuję mojemu tunerowi, panu Rysiowi Kowalskiemu, który non stop przygotowuje mi fenomenalny sprzęt i gdziekolwiek nie pojadę robię dwucyfrówki. Jeszcze raz mu za to bardzo dziękuję.
Po jednym z biegów doszło do małego starcia między Puszakowskim, a zawodnikiem gości. Cała sytuacja mocno zdziwiła kibiców siedzących na trybunach, ponieważ lider Victorii uznawany jest za "oazę spokoju". Puzon przyznaje, że rzeczywiście takie zachowanie jest do niego niepodobne. - Zdarza się, że po biegu komuś puszczą nerwy, jednak trzeba to zrozumieć, bo w trakcie spotkania jesteśmy strasznie nabuzowani. Wieczorem, a czasem nawet na drugi dzień, gdy przypominamy sobie takie sytuację, to aż sami się sobie dziwimy, że do tego dochodzi. Po meczu wszystko już było w porządku, nie ma mowy o jakichkolwiek konfliktach i rozstajemy się w przyjaznej atmosferze.
Dwumecze rundy finałowej Victoria rozpocznie z 24 ujemnymi punktami. Nasz rozmówca zapewnia, że ze swojej strony zrobi wszystko, by tę stratę odrobić. - Ja jeżdżę, robię to lubię i to co kocham. Staram się wykonywać moją pracę jak najlepiej i na tym się przede wszystkim skupiam. Nie ukrywam, że będzie ciężko taką stratę odrobić, bo widać to już po meczach na własnym torze, gdzie mimo kompletu zwycięstw, każdy rywal stawiał wysokie warunki. Istnienie KSM-u wyrównuje poziom drużyn i nie można powiedzieć, że ktoś jest w danym momencie zdecydowanie najsłabszy. Szanse na przejście do finałów oczywiście mamy, bo nie zapominajmy, że to sport i już nie takie rzeczy w nim widziałem.