Krzysztof Handke: Kilka miesięcy temu nie zdecydowałeś się na parafowanie kontraktu z żadnym polskim klubem. Czy z perspektywy czasu uważasz to za dobry ruch?
Sebastian Alden
:Tak, dzięki temu, że jeżdżę w Wielkiej Brytanii mam znacznie więcej zawodów. Tegoroczna druga liga liczy mniej drużyn niż to miało miejsce w poprzednich rozgrywkach i w konsekwencji nie ma wielu spotkań do odjechania. Moja struktura występów w tym roku nie jest zbyt duża, więc ilość meczów, jaką zaplanowałem sobie na ten rok, jest wystarczająca.
Jak porównasz brytyjską Premier League i polską druga ligę?
- Ogólnie myślę, że rywalizowanie na szczeblu drugoligowym w waszym kraju jest nieco trudniejsze niż wśród ekip zaplecza Elite League. Jeśli chodzi o tory, to w Polsce zazwyczaj są one długie, natomiast Wyspy Brytyjskie charakteryzują się różnymi owalami, jest zdecydowana większość krótkich, ale też kilka o większych wymiarach.
Wspomniałeś, że istnieje spora różnorodność torów w Wielkiej Brytanii i często nazywane są mianem specyficznych. Konieczne są całkowicie inne jednostki na te rozgrywki, czy to kwestia jedynie zmiany przełożeń?
- Dysponuję dwoma motocyklami na rozgrywki w Szwecji i taką samą ilością na Wyspach. Silniki nie różnią się zbytnio. Przykładowo mój domowy tor w Berwick ma 370 metrów, a najkrótszy mieści się w Plymouth i liczy tylko 216 metrów. Nie można więc typowo poczynić jakichś kroków odnośnie ustawień. Podoba mi się to, że mogę sprawdzać się w różnych warunkach, uważam, że w związku z tym stanę się lepszym żużlowcem.
W ostatnim czasie nie reprezentujesz barw Swindon Robins, choć masz tam podpisany kontrakt. Czym jest to spowodowane?
- Pełnię rolę rezerwowego dla Jasona Doyle'a, który jeździ teraz naprawdę bardzo dobrze i trudno mi go wygryźć ze składu. Mimo to najprawdopodobniej przed końcem sezonu uda mi się jeszcze kilka razy wystąpić dla Rudzików.
W Elitserien natomiast twoje wyniki są dość nierówne. Raz potrafisz przywieźć tylko kilka "oczek", by w kolejnym meczu przekroczyć granicę 10 punktów.
- Ta liga jest bardzo mocna, zwłaszcza w tym roku. Trzeba mieć wyjątkowo dobry dzień, aby uzyskać dużo punktów. Nie zawsze udaje mi się zaprezentować solidnie i wtedy mój wynik nie wygląda zbyt okazale, ale nigdy nie odpuszczam i staram się, jak tylko mogę. Po prostu walczę.
Nie powiodły ci się zawody o Indywidualne Mistrzostwo Szwecji, zająłeś bowiem dopiero 12. miejsce. Z pewnością liczyłeś na więcej.
-
Było fatalnie, żeby nie wyrazić się w ostrzejszych słowach. Zdecydowanie taka lokata mnie nie zadowala, ale jednocześnie muszę przyznać, że tor w Vetlandzie nie należy do moich ulubionych. Spróbuję za rok spisać się znacznie lepiej.
Zakładając, że dostajesz teraz ofertę z Kolejarza Rawicz czy innego polskiego klubu, jak na to reagujesz? Podtrzymujesz swoją decyzję sprzed początku sezonu?
-
Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Tym bardziej, że ciągle bardzo lubię Kolejarza i całe otoczenie. Tak jak wspomniałem, mam jednak dość dużo jazdy w Szwecji i Wielkiej Brytanii, więc łączenie tego nie byłoby łatwe.
Śledzisz na bieżąco wyniki Niedźwiadków? Na co stać twój były klub w tym sezonie?
-
Sprawdzam cały czas, jak radzi sobie Kolejarz. Robię to oczywiście za pomocą Sportowych Faktów (uśmiech Sebastiana - przyp.red.). Sądzę, że jest realna szansa na uzyskanie awansu do pierwszej ligi.
Podjąłeś już decyzję odnośnie do twoich przyszłorocznych startów? Czy polscy kibice mogą spodziewać się twojego powrotu?
- Jeszcze nie wiem nic na temat moich pracodawców w kolejnym roku, wszystko okaże się po zakończonym sezonie. Myślę jednak, że będę ścigał się w waszym kraju.
Co przekażesz twoim fanom w Polsce? Wielu wciąż pamięta twoje znakomite występy.
-
Mam nadzieję, że spotkamy się po raz kolejny w niedalekiej przyszłości.