Zespół Betardu Sparty Wrocław przegrał z PGE Marmą Rzeszów 53:37. Taki rozmiar porażki nie pozwolił wrocławianom obronić nawet punktu bonusowego. - Walczyliśmy cały czas, aby dojść rzeszowian. Menadżer zespołu, Piotr Baron wprowadzał zmiany taktyczne, aby móc zniwelować różnicę punktową. Pozostał niesmak, bo do punktu bonusowego zabrakło bardzo niewiele - mówi Sebastian Ułamek w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Były zawodnik tarnowskich "Jaskółek" mógł być zadowolony ze swojej postawy, tym bardziej, że zmagał się z kontuzją. - W swoim czwartym starcie jechałem z trzeciego pola. Zabrakło mi dobrego startu, bo w pierwszym łuku byłem ostatni, udało się jednak przyjechać jako trzeci. Generalnie rzecz biorąc mogę być z siebie zadowolony, bo cały tydzień pauzowałem po kontuzji ręki. Leczyłem się, chcąc jak najszybciej powrócić na tor. Trzy razy dziennie rehabilitowałem się, średnio pięć godzin dziennie. Powiem szczerze, że przed spotkaniem było nerwowo, bo nie wiedziałem czy będę dawał radę, ale z biegu na bieg było coraz lepiej; rozkręcałem się, zapominałem o kontuzji i koncentrowałem na wygrywaniu startów i walce na torze - relacjonował. - W pierwszych biegach rzeczywiście odczuwałem ból. Później włączyło się trochę adrenaliny i było już nieco inaczej. Później czułem, że daję radę i że mogę się rozkręcić, zapominając o bólu. W końcowym efekcie przywiozłem trójkę, która daje dużą satysfakcję, biorąc pod uwagę okoliczności ostatniego tygodnia - dodał.
Po przegranej w Rzeszowie, a przy jednoczesnej wygranej Dospelu Włókniarz Częstochowa, podopieczni Piotra Barona mogą drżeć o ligowy byt. Czy czują na plecach oddech "Lwów"? - Na pewno tak. Przed nami niezwykle ważne mecze. Musimy być w pełni skoncentrowani i przygotowani, aby osiągnąć jak najlepsze wynik, a w Gdańsku wygrać. Na razie nie myślę o tym, że moglibyśmy walczyć o utrzymanie; wolę myśleć pozytywnie - kończy.
Brawo Seba.