Maria Marcinkowska: Władysław Komarnicki zapytany o swoje typy przed rundą finałową I ligi jest pewien, że Lechma Start Gniezno to murowany kandydat do pierwszego miejsca. Podziela Pan pewność byłego prezesa gorzowskiej Stali?
Arkadiusz Rusiecki: To bardzo miłe słowa. Na dodatek padają z ust autorytetu w środowisku żużlowym. Dziękuję za wiarę w nas i cieszę się, że z perspektywy Ekstraligi widać, że Start wspólnie z włodarzami miasta walczy od lat o rozwój speedwaya w Gnieźnie. Mimo, że prowadzimy w ligowej tabeli i wygraliśmy rundę zasadniczą, nie jesteśmy pewni awansu. Rywale są silni i ambitni. Walka będzie się toczyć do 16 września. Dzisiaj jedynie w kategoriach życzeń mogę powiedzieć, iż bardzo chciałbym aby słowa prezesa Władysława były prorocze. Zrobimy wszystko aby tak było. Stal kierowana przez prezesa Komarnickiego pokazała jak realizuje się marzenia. Przy okazji tegorocznego turnieju "O Koronę Bolesława Chrobrego" miałem okazję uciąć sobie długą pogawędkę z Tomaszem Gollobem, z której wiele dobrego się dowiedziałem. Gdyby Gniezno poszło tą samą drogą co Gorzów nie miałbym nic przeciwko. Wszak trzeba się uczyć od najlepszych.
- W rundzie zasadniczej udało się wam udźwignąć presję faworyta, czy według Pana ten ciężar po raz kolejny pomoże czy przeszkodzi w decydujących spotkaniach?
-
Z ciężarem na plecach jedziemy od początku sezonu. Musieliśmy się z tym szybko oswoić. Nie można myśleć i skupiać o tym, że jest się faworytem, bo w sporcie za darmo nic nie ma. Trzeba walczyć i szarpać do ostatniego metra. Start jest jedną z czterech drużyn, które chcą awansować do ekstraligi i tyle. Cała sztuka polega na tym aby innym, ale przede wszystkim samym sobie udowodnić, że się na ten awans zasługuje!
- W rundzie zasadniczej przytrafiły się gnieźnianom trzy porażki. Jeszcze na początku lipca liczył Pan na minimum 20 punktów po rundzie zasadniczej, czy te 17 "oczek" to zadowalający rezultat?
-
Nie jest to szczyt możliwości naszego zespołu. Chcieliśmy tych punktów mieć więcej ale przecież nasi rywale chcieli dokładnie tego samego. Trzykrotnie udowodniono nam, że można z nami wygrać i w fazie finałowej rywale także będą chcieli tego dokonać. Musimy więc jechać jeszcze skuteczniej, równiej i efektywniej.
- Jaki był najsłabszy punkt w drużynie w trakcie fazy zasadniczej, czy któryś z zawodników szczególnie zawiódł oczekiwania klubowych włodarzy?
-
Zawsze powtarzam tę starą sportową mądrość, że zespół jest tak silny jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo. Każdy doskonale wie czyich punktów nam czasem brakuje. Nie zamierzamy jednak publicznie napiętnować zawodników, którzy mają problemy. Wolimy się z nimi solidaryzować, wspierać i pracować na to, aby w najważniejszych meczach było lepiej. Wierzyliśmy w swoich zawodników i nadal będziemy wierzyć.
- Szansę startów już na początku rundy finałowej otrzymał Wojciech Lisiecki, czy według Pana temu młodemu zawodnikowi uda się pokazać w tak istotnych meczach, jakie czekają Start przez najbliższy miesiąc?
- Wojtek nie ma łatwego zadania, bo trudno wejść w zespół w najtrudniejszym momencie sezonu. Ale prawdę mówiąc musi wykorzystać swoją szansę, bo ma w tym roku stworzone wyjątkowo dobre warunki do rozwoju. Ma silne zaplecze sponsorskie, dobry sprzęt i sporo jazdy. Liczymy, że drużyna będzie miała z niego pożytek.
- Spadek liczby widzów to problem, z którym borykają się niemal wszystkie polskie kluby. Frekwencja na meczach gnieźnieńskiej drużyny wynosi średnio nieco ponad 6 tys. widzów. Czy coraz bliższy awans do ekstraligi pozwala myśleć o tym, że frekwencja będzie dużo wyższa?
-
Trudno odpowiedzieć mi na to pytanie. Frekwencja na stadionach to dzisiaj problem natury socjologicznej. Nie zawsze do końca daje się on prawidłowo zdiagnozować a tym bardziej przewidywać. Zazwyczaj w Gnieźnie mecze o stawkę cieszą się sporym zainteresowaniem, powinno być zatem przy Wrzesińskiej sporo kibiców. Z drugiej jednak strony wpływ na frekwencję ma dzisiaj tyle czynników, że niczego nie można być pewnym. W każdym razie klub i jego drużyna bardzo liczą na swoich kibiców i ich potrzebują. Mam nadzieję, że jak często bywało wcześniej kibice nas nie zawiodą.
- Czy w drużynie i klubie pojawiają się już zdania "A kiedy już awansujemy, to..." czy na początku rundy finałowej gnieźnianie są jeszcze ostrożnymi optymistami?
- Takie pytania się pojawiają ale staram się je tonować i wyciszać, bo moim zdaniem są one przedwczesne. Powtarzam często: pracujmy dalej, walczmy, bądźmy ostrożni w planowaniu, a na takie pytania zawsze będzie czas! 16 września wszystko powinno być jasne, poczekajmy...