Po zwycięstwie w siódmej gonitwie gorzowski junior nie krył zadowolenia. Miejscowi kibice odebrali to za prowokację, po czym nie obyło się bez "gestów wdzięczności" Co sądzi o tym sam zawodnik? - Zauważyłem jak kibice zielonogórscy rzucali się na płot i coś do mnie krzyczeli. Szczerze mówiąc mnie to mobilizuje. To mi się właśnie podoba w sporcie, że każdy kibic jest za swoją drużyną - mówił.
Bartosz Zmarzlik cieszył się ze swojej postawy. - Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony. Motocykl był super spasowany. W pierwszym biegu wygrałem moment startowy, ale Patryk Dudek mógł częściej tu jeździć i był lepiej spasowany. Ja na drugi start lepiej się spasowałem. Potem trochę przesadziłem, chciałem jeszcze lepiej i poszedłem w drugą stronę. Żużlowiec cieszył się również, że w końcu odczarował zielonogórski tor. - Pamiętam, że dwa lata temu robiłem tutaj komplety. Wygrywałem w zawodach młodzieżowych nawet z Patrykiem (Dudkiem - dop. red.), się udawało. W tamtym sezonie to się zacięło, myślę, że było w tym też trochę mojej winy. Jednak na dzień dzisiejszy jest lepiej niż rok temu - uważa podopieczny Piotra Palucha.
Na koniec zapytaliśmy o sytuację z dwunastego wyścigu, w którym doszło do kontaktu z Aleksandrem Łoktajewem. Zmarzlik widział to następująco. - Chciałem go wyprzedzić, bo wiedziałem, o co tutaj jedziemy. Byłem na tyle szybki, że mogłem tam wjechać. Po biegu miał do mnie pretensje. Wyjaśniliśmy wszystko, przybiliśmy sobie piątkę i jest ok - zakończył.