Mateusz Kędzierski: Na początek chciałbym żebyś powiedział kilka słów o swoim występie. Początek nie najlepszy, ale końcówka wyśmienita.
Michael Jepsen Jensen: Uważam, że moje pierwsze dwa biegi były trochę zepsute. Kiedy masz nieudany początek meczu, jest ciężko. Tor był nieco dziurawy, więc trzeba było uważać. Jeden błąd i coś złego mogło się wydarzyć. Po prostu podczas zawodów trzeba było w pełni kontrolować motocykl i jechać jak najlepiej, przede wszystkim z głową. Mój drugi motocykl sprawował się dużo lepiej niż pierwszy.
Jak ocenisz swój ostatni bieg? Z trzeciej pozycji w świetnym stylu przedarłeś się na czoło stawki.
- Nie było źle.
Mimo braku Nielsa Kristiana Iversena zdołaliście wygrać z PGE Marmą 50 do 40.
- Mimo, że nie jechał nasz lider, jakoś się udało. Byłem tego dnia szybki, może nie tak jak co poniektórzy, ale obierałem dobre ścieżki do jazdy i dzięki temu miałem okazje do wyprzedzania. W każdym biegu jechałem po wygraną.
A co według Ciebie stało się z rzeszowianami, którzy na początku prowadzili z wami różnicą 12 punktów, by ostatecznie przegrać. Źle wpłynął na nich upadek Joonasa Kylmaekorpiego, czy może po prostu znaleźliście odpowiednie ustawienia do tego toru?
- Nie wydaję mi się, żeby wypadek Joonasa negatywnie wpłynął na gospodarzy. Myślę, że to my zdołaliśmy znaleźć lepsze ustawienia do tego toru. Na pewno spodziewaliśmy się nieco innej nawierzchni. Ten tor nie był przyczepny. Szczerze mówiąc, ciężko powiedzieć jaki on w ogóle był podczas tych zawodów. Dla mnie był trochę dziwny.
Zapytam jeszcze o Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów. Na czele w tabeli Maciej Janowski, a ty tracisz do niego tylko dwa "oczka".
- Przed nami jeszcze kilka rund, więc wszystko się może wydarzyć. Zdołałem zwyciężyć w pierwszej, ale tak naprawdę to nic nie znaczy. Nikt nie pamięta zwycięzców zwykłych rund, wszyscy patrzą na końcowe podium i triumfatora klasyfikacji generalnej turnieju. Po prostu muszę zbierać punkty w każdej z nadchodzących rund.
4 sierpnia w Lendavie zająłeś czwarte miejsce.
- W Lendavie nie wypadłem najlepiej. Na trasie byłem szybki, ale zupełnie nie wychodziły mi starty. Tamtejszy tor jest długi i twardy, a mi ciężko było na nim wyprzedzać. Miałem już okazję startować tam przed rokiem w zawodach drużynowych, ale tamten występ nie miał większego znaczenia, bo zmieniłem silniki itd.
Wielu upatruje w tobie głównego faworyta do złota Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów.
- Sam nie wiem. W tym turnieju startuje wielu bardzo dobrych zawodników, przede wszystkim Polaków. Nie bez powodu jest ich tam aż siedmiu. Wszyscy reprezentują bardzo wysoki poziom. Dania także ma kilku zawodników, z których kibice mogą być dumni. Jestem ja, jest Mikkel (Bech Jensen) i Nikolaj (Busk Jakobsen). Wszystko jest jeszcze otwarte. Tak jak powiedzieliśmy, jest jeszcze kilka rund do końca. Na pewno w każdej z nich pojedziemy na maksa.
A co sądzisz o pomyśle zorganizowania dwóch ostatnich rund w Argentynie?
- To trochę zwariowany pomysł i według mnie nie jest to do końca potrzebne. Co więcej, ten wyjazd na pewno będzie kosztowny. Osobiście muszę przyznać, że czekam ze zniecierpliwieniem na przerwę zimową. Jest to i tak długi sezon, a te rundy w Argentynie odbędą się dopiero w listopadzie. Ja chciałbym mieć ten miesiąc wolny od żużla. Wtedy rozpocząłbym już przygotowania do przyszłorocznych rozgrywek.
Czekasz na zimę, ale przecież przed Tobą i drużyną z Gorzowa faza play-off, do której musisz podejść w pełni skoncentrowanym.
- Zgadza się. Trzeba do niej podejść w 100 proc. skupionym. Dla mnie jest to kluczowy moment rozgrywek, jednak gdy faza play-off się skończy, to chciałbym także, aby zakończył się dla mnie cały sezon żużlowy. W końcowej fazie nie potrzebujesz aż tak dużej liczby startów. Zamiast jazdy pragniesz kilku miesięcy wolnych od żużla, miesięcy, które przeznaczysz na przygotowania do kolejnego sezonu.