Bydgoszczanie pokonali swoich rywali 59:30. Goście niemal od początku zawodów musieli radzić sobie jednak bez Thomasa H. Jonassona, który po upadku został odwieziony do szpitala. - Cała drużyna pojechała dobrze i pokazaliśmy się z niezłej strony. Utrzymanie w ENEA Ekstralidze mamy zapewnione, także plan minimum został spełniony. Ze swojej dyspozycji też jestem zadowolony. Ostatnio miałem straszne problemy sprzętowe, kolejny silnik do wyrzucenia. Dlatego tym bardziej cieszę się z tego występu - powiedział Szymon Woźniak w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Jakiś czas temu junior Polonii narzekał, że wygrywa w Bydgoszczy biegi, ale zawsze trafia się też zero. W niedzielnym spotkaniu ani raz nie przyjechał na czwartej pozycji, ale nie udało się też wygrać żadnej gonitwy. - Rzeczywiście, biegu nie wygrałem, ale udało się trochę tych punktów uzbierać. Tak jak mówię, było trochę problemów. Praktycznie cała noc zarwana, żeby się jak najlepiej przygotować. Startowałem na zupełnie świeżej jednostce, dopiero zrobionej, także było w tym małe utrudnienie. Pogoda także trochę inna, więc potrzebowałem tych dwóch biegów, by się rozkręcić. Później już naprawdę nie było źle.
W sobotę Szymon Woźniak zaliczył jedne z najbardziej pechowych zawodów w życiu. W rawickim półfinale MIMP walczył głównie z losem, a nie z rywalami. Nie dość, że rozsypał mu się kolejny silnik, to jeszcze zawody przerwano po 4 seriach. Zawodnik Polonii rozkręcał się z biegu na bieg i miał szanse na awans. - Strasznie nieszczęśliwe zawody. Pech i awaria sprzętu odebrały mi awans do finału MIMP. Smutna sytuacja dla mnie. Na szczęście przez noc wszystko udało się ogarnąć, w czym wielka zasługa mojego mechanika. Bardzo mu za to dziękuję. Po tym turnieju mój silnik był w proszku można powiedzieć. W pierwszym biegu przyjechałem trzeci, tak już się stało i tyle. W kolejnym starcie jechałem drugi, ale przerwano wyścig praktycznie na ostatnim okrążeniu. W powtórce na starcie defekt. Przesiadłem się potem na drugi motocykl, zdobyłem na nim 5 punktów i byłem naprawdę bardzo szybki. Wygrywając ostatni bieg jechałbym baraż, ale niestety spadł deszcz. Gdyby nie ta awaria, miałbym awans w kieszeni. Mega pech, chyba najbardziej niefortunne zawody w moim życiu - relacjonuje młody zawodnik.
Urodzony w Tucholi żużlowiec może być tym bardziej rozczarowany, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że finał MIMP odbędzie się w Bydgoszczy. Junior miejscowej drużyny byłby jednym z faworytów turnieju. - Dokładnie tak. Ale winy za to, co stało się w sobotę nie zrzucam ani na siebie, ani na mój sprzęt. Starałem się, jak mogłem i jechałem naprawdę na maksa. Złośliwość rzeczy martwych odebrała mi awans. W czterech biegach z defektem nie zrobi się tego awansu, niestety. Zabrakło po prostu tego ostatniego biegu - zakończył.
Co do Czytaj całość