Pierwotnie mecz pomiędzy Dospel CKM Włókniarzem Częstochowa i Azotami Tauron Tarnów miał się odbyć w niedzielę. Jednak z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych organizatorzy zawodów nie byli w stanie przygotować toru nadającego się do jazdy. Mimo pieczołowitych prac trwających do poniedziałkowego popołudnia nie udało się przygotować toru. Jeszcze przed godziną 16:00 tor ubijały busy zawodników Włókniarza.
Sędzia zawodów Leszek Demski podjął decyzję, że mecz nie rozpocznie się wcześniej niż o godzinie 17:00. Tor w przeciwieństwie do poprzednich spotkań Lwów był przyczepny. Na tak trudnym owalu nie radził sobie między innymi Daniel Nermark, który aż trzykrotnie musiał zapoznać się z nawierzchnią toru. - Tor był taki dość przyczepny. Mimo to był w miarę bezpieczny, co prawda krawężnik był troszeczkę odmoczony, ale był to tor do jazdy - ocenił stan nawierzchni częstochowskiego toru Hubert Łęgowik.
Często w lidze polskiej zdarza się, że zawodnicy narzekają na stan toru. Zupełnie inaczej było w Częstochowie, gdzie mimo dość przyczepnej nawierzchni żaden z zawodników nie narzekał na przygotowanie nawierzchni. - Zawodnicy doświadczeni, którzy startowali w zawodach Grand Prix i innych podobnych, nie mieli żadnych problemów z jazdą. Jeździli oni wielokrotnie na gorszych torach - powiedział wychowanek Włókniarza.
Mimo przegranego meczu postawa najmłodszego z juniorów Włókniarza może napawać optymizmem. "Łęgi" zaliczył najlepszy w tym sezonie występ w meczu ligowym. - Jestem w miarę zadowolony ze swojej postawy. Zdobyłem trzy punkty i dwa bonusy, ale wiadomo, że zawsze może być lepiej. Taki jest żużel i trzeba zacisnąć zęby i jechać dalej - zakończył 17-latek.