"Krecik" pokonał dwukrotnie Adriana Cyfera, a w jednym z biegów po walce na łokcie prowadził przed Bartoszem Zmarzlikiem. - Pierwszy bieg był fajny. Później ten tor przesechł i pojechałem dopiero w szóstym wyścigu. Trochę pogubiłem się z przełożeniami i na dwa ostatnie biegi odzyskałem prędkość, którą miałem na początku. Ogólnie nie było źle, bo dowoziłem do mety punkty. Z Bartkiem (Zmarzlikiem) prowadziłem, było blisko, ale niestety okazał się lepszym doświadczeniem i mnie wyprzedził - powiedział po meczu wychowanek rzeszowskiego klubu.
Rzeszowianie po pięciu biegach prowadzili w meczu 18:6, jednak ostatecznie musieli uznać wyższość przyjezdnych. - Niestety przegraliśmy ten mecz i wynik jest jaki jest. Wydaję mi się, że połowa naszych zawodników pogubiła się pod tym względem, że ten tor trochę się zmienił. Nagle ta nawierzchnia zrobiła się twarda. Widać to było chociażby po Łukaszu Sówce, który wygrał swoje pierwsze trzy biegi, a później zaczął przegrywać. Ten tor przesechł i nie mógł się do niego dopasować. Każdy z powrotem zaczął szukać odpowiednich przełożeń i tak to się skończyło - mówi Łukasz Kret i dodaje: - Na pewno jakby był z nami Joonas to wynik były inny. Niestety wskutek upadku nie był w stanie dalej jechać.
20-latek liczy, że trener Żurawi - Dariusz Śledź skorzysta z jego usług w kolejnym ligowym spotkaniu. - Pokazałem, że potrafię jechać i wyprzedzać po trasie. Mam nadzieję, że swoim występem w spotkaniu ze Stalą zapewniłem sobie miejsce w składzie na kolejny mecz ligowy.
Dla Łukasza Kreta tegoroczny sezon jest udany. Rzeszowianin zaliczył kilka dobrych spotkań w II lidze reprezentując barwy KSM-u Krosno, a od kilku miesięcy z powodzeniem startuje w ekstralidze. - Myślę, że ten sezon jest dla mnie udany. Założenia były takie, że w połowie sezonu wracam do składu klubu z Rzeszowa. Przynajmniej ja sobie tak założyłem. Przed sezonem nikt na mnie nie stawiał. Wróciłem i stałem się punktem drużyny, zdobywałem punkty. W dwóch meczach zdobyłem tyle punktów co w tamtym roku przez całe rozgrywki. Jest to duża różnica, bo w tamtym roku w dwudziestu meczach zrobiłem 8 punktów, a teraz w dwóch meczach zrobiłem tyle samo. Jest to dobry prognostyk na przyszłość - powiedział na koniec junior PGE Marmy.