- Ja przed finałem IMP wpadłem akurat na dwa tygodnie w lekki kryzys. I sprzętowy, i ogólnie gdzieś forma lekko umknęła. Zacząłem jednak robić wszystko, żeby to odwrócić. Właśnie z myślą o tym finale. Zakupiłem nowy sprzęt i dużo trenowałem. Przed meczem z Unią Leszno niemal dzień w dzień jeździłem na Olimpijskim. Wiedziałem, że jak teraz tego nie naprawię, to finał ucieknie. Jak ta pewność, która troszkę właśnie uleciała. Zrobiłem wszystko, rozrysowałem sobie taki plan - droga po mistrzostwo. I na każdym treningu wmawiałem sobie, pisałem jak dziecko, że to jest ten dzień. Nie da się wygrać złota, jeśli się w to nie wierzy. Owszem, każdy wierzył, ale to musi być coś więcej - stwierdził 33-latek w rozmowie z Gazetą Wrocławską.
"Ogór" z bardzo dobrej strony prezentował się już od dwóch lat, kiedy wrócił do wrocławskiego klubu. - Ja czułem, że już przed rokiem była jazda, szczególnie u siebie na torze. Rozkręcałem się cały czas. I chcę podkreślić, że duża w tym zasługa całego sztabu szkoleniowego. Piotr wierzył we mnie od samego początku i powtarzał:" Tomek, ty może sam o tym nie wiesz, ale zobaczysz, że zaczniesz robić jeszcze więcej punktów." I razem zbudowaliśmy tę formę - powiedział Tomasz Jędrzejak.
Źródło: Gazeta Wrocławska