Goście zwyciężyli w stosunku 48:41 i choć liderem ligi nadal są czerwono-czarni, to szanse na awans nadal mają 3 zespoły ("w grze" znajduje się nadal Lubelski Węgiel KMŻ). - Wiedzieliśmy, że to będzie bardzo ciężkie spotkanie - powiedział Zetterstroem. - Szczególnie bez Scotta Nichollsa, który jest jednym z naszych liderów. Oskar Fajfer po upadku "nie wrócił do gry", Adam Skórnicki dotknął taśmy. Wciąż pozostają jednak jeszcze trzy spotkania, nie możemy więc panikować - dodał.
Mimo porażki na własnym torze zawodnik wierzy w triumf na torze rywali. - Skoro oni wygrali u nas, to dlaczego my nie możemy wygrać w Grudziądzu? Musimy zachować spokój i ciężko pracować. Usiądziemy i pomyślimy co było dzisiaj źle i co możemy zrobić lepiej następnym razem. Wszyscy jesteśmy profesjonalistami i każdy chce wygrywać.
Wygrana w niedzielnym meczu mogła niemal zapewnić awans Lechmie Startowi. Stało się jednak inaczej i czerwono-czarnych czekają teraz trudne pojedynki. - Zawody takie jak te mogą pomóc nam w przyszłości. Przekonaliśmy się, że nigdy nie możemy po prostu się zrelaksować, musimy cały czas walczyć. Teraz każdy z nas musi pracować jeszcze ciężej. Mam nadzieję, że wszyscy będą nas w pełni wspierać, wtedy sezon powinien zakończyć się awansem - powiedział Zetterstroem.
Po meczu z GTŻ-em pewna część kibiców nie kryła swojego niezadowolenia, dając mu upust m.in. poprzez okrzyki skierowane pod adresem zawodników. - Jestem zadowolony z faktu, że kibice nie słyszą tego, co ja krzyczę pod kaskiem - skomentował "Zorro". - Nie można powiedzieć, że wszyscy fani coś krzyczą, to tylko część z nich. Nie można wszystkich oceniać jednakowo. Są bowiem ludzie, którzy rozumieją, że każdy daje z siebie wszystko, jednak tylko jeden zespół może wygrać - zakończył.