Maciej Kmiecik: Pojawiły się informacje o pana powrocie na tor. Może pan je potwierdzić?
Jarosław Hampel: Owszem. Pod koniec przyszłego tygodnia, jeszcze nie wiem dokładnie, w którym dzień zamierzam odbyć pierwszy trening na torze.
Czyli ze zdrowiem jest już wszystko w porządku?
- Przechodzę ostatni etap rehabilitacji kontuzjowanej nogi. Nie ma obecnie żadnych przeciwwskazań lekarskich, bym nie mógł wkrótce spróbować jazdy na torze. Funkcjonuję już normalnie, bo inaczej nie byłoby w ogóle mowy o jakimkolwiek treningu. Nie wiadomo jednak, jak noga zachowa się podczas obciążeń związanych z jazdą na motocyklu.
Czyli wszystko okaże się w "praniu"?
- Dokładnie tak. Noga pozwala mi już normalnie funkcjonować, jednak żeby przekonać się, czy jestem w stanie wrócić już do sportu, muszę wsiąść na motocykl i zobaczyć, jak noga zareaguje na takie obciążenia. Przekonam się, czy nie pojawi się ból, czy noga funkcjonuje normalnie i czy sprawia mi jakieś problemy w trakcie jazdy. Będziemy wraz z lekarzami i fizjoterapeutą obserwować reakcje i podejmować decyzje co do terminu powrotu na tor.
Na razie jeszcze pewnie za wcześnie na konkrety?
- Najpierw muszę solidnie potrenować, jeśli noga nie będzie sprawiała problemów. Mam przecież prawie trzy miesiące przerwy w startach. Muszę ponownie poczuć motocykl. Czeka mnie dużo treningu zanim zdecyduję się na występ w oficjalnych zawodach.
Grand Prix w Malilli jest realne?
- Jeśli wszystko z nogą będzie w porządku, mój start w Malilli jest prawdopodobny. Za wcześnie jednak jeszcze mówić o konkretach. Chciałbym jednak podkreślić, że ten sezon jeśli chodzi o moje starty indywidualne w Grand Prix jest już i tak stracony. Dla mnie najważniejszy jest najbliższy mecz ligowy Unii w Częstochowie.
Od którego zależy, czy będzie miał pan szansę pojechać jeszcze w lidze w tym sezonie…
- Zgadza się. Czeka nas bardzo ciężkie spotkanie. Żałuję, że nie mogę jeszcze pomóc kolegom, ale będę ich wspierał w parku maszyn. Nie mogę zdobywać punktów na torze, to chociaż w parkingu będę pomagał. Jeśli wygramy, Unia pojedzie w play-off, a ja prawdopodobnie będę już w stanie pomóc drużynie w tej fazie rozgrywek. Byłoby świetnie, gdyby koledzy wygrali w Częstochowie, wówczas bez oglądania się na inne wyniki, mamy play-offy. Spodziewam się trudnego meczu, ale jest on do wygrania.
Był pan w Terenzano podczas Grand Prix Włoch. Rozmawiał pan z przedstawicielami BSI na temat stałej dzikiej karty na sezon 2013?
- Szczerze mówiąc, niezbyt wiele. Owszem, była rozmowa, ale to jeszcze nie czas na przyznawanie dzikich kart. Zaczekajmy z tym jeszcze do końca sezonu. Najpierw chcę wrócić na tor, do rywalizacji, aczkolwiek tak jak wspomniałem, sezon w Grand Prix jest już dla mnie stracony.
Ale w przyszłym zamierza pan pewnie walczyć ponownie o najwyższe cele?
- Dokładnie tak. Dlatego też zaznaczyłem ludziom z BSI, że będę w przyszłym sezonie gotowy do startów w Grand Prix i do walki o czołowe lokaty, jak w poprzednich latach. Mam nadzieję, że to co zrobiłem do tej pory w Grand Prix, zostanie uwzględnione przy przyznawaniu dzikich kart na sezon 2013.