Nie rozmawialiśmy z Martą o żadnym kontrakcie - rozmowa z Nicki Pedersenem, zawodnikiem gdańskiego klubu

Nicki Pedersen wystąpił w niedzielę w meczu ligowym w Rzeszowie. Tuż po spotkaniu przeprowadziliśmy rozmowę z trzykrotnym Indywidualnym Mistrzem Świata.

Mateusz Kędzierski: Bardzo miło widzieć cię z powrotem w Rzeszowie. Zaliczyłeś fenomenalny występ - 14 punktów. Tylko Maciej Kuciapa zdołał cię pokonać w całym spotkaniu.

Nicki Pedersen: Zgadza się. W Rzeszowie od zawsze bardzo dobrze mi się startowało. Lubię to miasto, kibiców i muszę przyznać, że ten stadion prezentuje się obecnie bardzo fajnie. W trakcie meczu wszystko układało się po mojej myśli, no a w tym biegu z Kuciapą, to on okazał się lepszy. Co prawda wygrałem start, ale minął mnie po wewnętrznej i jechał optymalną ścieżką. Próbowałem go wyprzedzić do samego końca, ale on zna każdy centymetr tego toru, jest doświadczony i ostatecznie przyjechałem do mety na drugiej pozycji.

Dzięki podwójnej wygranej w ostatnim biegu zdołaliście zremisować w Rzeszowie z PGE Marmą 45:45.

- Tak, ale należy pamiętać, że gospodarze jechali w tym meczu bez dwóch podstawowych seniorów - Crumpa i Kylmaekorpiego. W wyścigu 15. wygraliśmy z Thomasem (Jonassonem) start i nie oddaliśmy prowadzenia do samego końca. Udało się zdobyć dwa duże punkty, a to na pewno cieszy. Przegrywaliśmy wysoko, ale chłopaki dopasowali się do tego toru, znaleźli odpowiednie ustawienia i pod koniec meczu było dużo lepiej.

Już wiadomo, że o baraże powalczycie z drużyną z Wrocławia. Z pewnością czekać nas będą zacięte pojedynki, ale gra w tym przypadku jest otwarta.

- Cóż, gra zawsze jest otwarta, ale my nie tworzymy w 100 proc. pełnej drużyny. Może tworzymy, ale ekstraliga zawsze jest wymagająca. Kiedy spojrzymy na ekipę z Wrocławia, to jest to bardzo dobry zespół. Wiemy jednak, że w żużlu wszystko się może wydarzyć. Na pewno będziemy musieli osiągnąć dobry rezultat na własnym torze. Wrocławianie bardzo dobrze radzą sobie u siebie, więc nie będzie łatwo, ale pojedziemy tam i damy z siebie wszystko. Dobrze by było, gdybyśmy przed rewanżem dysponowali solidną zaliczką punktową.

Zapytam także o sobotnią rundę Grand Prix w Cardiff. Rozpocząłeś bardzo dobrze, bo rundę zasadniczą zakończyłeś z 11 punktami. Potem półfinał, w którym dość niespodziewanie awans do wielkiego finału uzyskali Fredrik Lindgren i Krzysztof Kasprzak. Ty wraz z Emilem Sajfutdinowem musieliście przełknąć gorycz porażki.

- Tak, ale jeśli popatrzymy na ten bieg, to wjeżdżając do drugiego łuku jechałem na drugiej pozycji. Minąłem Emila, ale po krótkiej wszedł Kasprzak, który nie złożył się w łuku i wywiózł mnie pod samą bandę. W Cardiff jest wąski, krótki tor i gdybym nie przymknął manetki gazu, to skończyłbym na "dmuchawcu". Musiałem zwolnić i natychmiast wykorzystała to pozostała trójka, która na dobre mi uciekła. Taki jest jednak żużel. W tym sporcie detale robią różnicę. Byłem bardzo blisko wielkiego finału. Od samego początku liczyłem, że w nim pojadę. Gdybym do niego awansował, byłaby to dla mnie spora zaliczka punktowa. Taki czasami jest speedway. Na ten moment w klasyfikacji generalnej jestem na trzecim miejscu, ale nie tracę dużo punktów, bo do Chrisa (Holdera) tylko 5, a do Grega (Hancocka) 6.

(nieudany dla Nickiego Pedersena półfinał GP Wielkiej Brytanii)

A co powiesz o wybornej dyspozycji w ostatnim czasie Chrisa Holdera, który zawody w Cardiff zakończył z dorobkiem 23 punktów na 24 możliwe do zdobycia. Australijczyk wyprzedził cię w "generalce" i traci tylko "oczko" do Grega Hancocka. Stał się jednym z głównych faworytów do końcowego podium cyklu Grand Prix.

- Zdecydowanie jest on w ostatnich spotkaniach w gazie. Imponuje swoją jazdą, ale przed nami jeszcze trzy rundy do końca cyklu. Wszystko się może jeszcze wydarzyć.

W ostatnim czasie pojawiły się ciche głosy o tym, że dołączysz do PGE Marmy Rzeszów w następnym sezonie. Nie od dzisiaj wiadomo, że masz bardzo dobry kontakt z prezes Martą Półtorak.

- Zawsze miałem bardzo dobre relacje i kontakt z Martą (uśmiech). Nie, nie, na tą chwilę musimy zakończyć tegoroczny sezon. Tak naprawdę, to nie rozmawiałem z nią o żadnej umowie, tylko od czasu do czasu korespondowaliśmy. Powiem szczerzę, że sam byłem nieco zaskoczony, gdy przeczytałem na drugi dzień te informacje, że jestem blisko jazdy w Rzeszowie w przyszłym roku. Marta jest profesjonalistką i wiem, że już teraz rozgląda się za nowymi zawodnikami. Jest businesswoman, więc oczywiście już teraz szuka tych nowych żużlowców. Zapewniam jednak, że nie rozmawialiśmy o żadnym kontrakcie.

Wydaję mi się, że twój tegoroczny sezon możemy porównać do roku 2007. Zarówno wtedy, jak i teraz zaliczasz znakomite występy w lidze polskiej oraz bardzo dobrze radzisz sobie w cyklu Grand Prix.

- Zgadza się. Masz rację, bo jeśli spojrzymy na statystyki i punkty, które zdobyłem, to jest podobnie. Zdaję sobie sprawę, że reprezentuję obecnie barwy jednej ze słabszych drużyn w lidze, ale jeśli chodzi o moje występy, to nie mam najmniejszych powodów do narzekań. Jestem obecnie w bardzo wysokiej formie. Co więcej, przewodzę w statystykach ligi polskiej pod względem średniej punktowej. Bardzo mnie to cieszy i czuję, że zmierzam w dobrym kierunku.

W sobotę w Rzeszowie odbędzie się Memoriał Eugeniusza Nazimka i… wielka tragedia, ale także Lee Richardsona, twojego kolegi.

- Bardzo dobrego kolegi…

Pieniądze z tych zawodów, w których weźmiesz udział, w całości zostaną przekazane rodzinie Lee - żonie Emmie i dzieciakom.

- Dlatego właśnie chcę wziąć udział w tym turnieju. Te zawody odbędą się dzień po Mistrzostwach Danii, w których biorę udział, ale tak czy siak, ja na pewno będę na turnieju w Rzeszowie. Już dograłem wszystko z lotami i w turnieju pojadę specjalnie dla rodziny Lee.

Jak w ogóle zareagowałeś kiedy dowiedziałeś się o tragicznej śmierci Lee Richardsona?

- Nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu odebrało mi mowę. W dalszym ciągu nie dochodzi to do mnie. Nadal szukam go wzrokiem na lotniskach… Wielka tragedia.

Pamiętam gdy Lee w 2010 roku podpisywał swój kontrakt z rzeszowskim klubem. Przyznał wtedy, że to ty poleciłeś mu starty w Rzeszowie.

- Zawsze byliśmy dobrymi przyjaciółmi i szanowałem go zawsze zarówno jako kolegę, jak i żużlowca. To bardzo smutne, że nie ma go już wśród nas.

Nicki Pedersen - najskuteczniejszy żużlowiec ENEA Speedway Ekstraligi
Nicki Pedersen - najskuteczniejszy żużlowiec ENEA Speedway Ekstraligi
Źródło artykułu: