Lechma Start Gniezno po pasjonującym pojedynku ostatecznie zremisowała w Grudziądzu. Goście w pewnym momencie prowadzili już różnicą 11 punktów i zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. - Zależy z której strony spojrzeć na ten wynik. Na pewno jadąc tutaj do Grudziądza bralibyśmy w ciemno każdy punkt. Jedyne co nie pozwala nam się do końca uśmiechnąć to fakt, że prowadziliśmy różnicą 11 punktów do przerwy. W drugiej części zawodów daliśmy sobie wydrzeć to zwycięstwo. Myślę, że zasłużyliśmy na to, żeby przywieźć komplet punktów z Grudziądza. Ale jak się nie ma czego się lubi, to się lubi to się ma - zauważył Arkadiusz Rusiecki. - W perspektywie kolejnych spotkań, to czy byśmy tutaj wygrali, czy mamy remis nie ma większego znaczenia, bo i tak trzeba wygrać dwa ostatnie spotkania. GTŻ ma zapewne identyczny plan, więc po pierwsze kibice zacierają ręce, bo obejrzeli kapitalne widowisko. Po drugie będą się pewnie ekscytować losami awansu do ostatniej gonitwy 16 września - dodał.
Spotkania zespołów z Grudziądza i Gniezna od kilku lat są niezwykle emocjonujące. Tym razem było podobnie, gdyż dopiero tuż przed metą w ostatnim wyścigu poznaliśmy ostateczny wynik. - Myślę, że przygotowaliśmy kibicom najlepszy prezent jaki mogliśmy im wspólnie przygotować. Wszystko toczyło się do ostatniego okrążenia ostatniego biegu. Jedna z drużyn mogła opuszczać stadion mocno podłamana. Ten remis nie krzywdzi nikogo. Pewnie gospodarze są nieco bardziej szczęśliwi, bo odrobili do nas jeden punkcik i są jakby bliżej. Natomiast nie zapominajmy o tym, że jesteśmy wciąż liderami i oby tak do końca - zaznaczył prezes Lechmy Startu.
W trudnym spotkaniu wyjazdowym z GTŻ-em Grudziądz zadebiutował Ales Dryml, który zastąpił w składzie Magnusa Zetterstroema. Czech spisywał się nie najgorzej i w czterech wyścigach zgromadził 5 punktów. Czy starszy z braci Drymlów udanie zastąpił kapitana zespołu? - To jest najtrudniejsze pytanie na jakie muszę odpowiadać. To była tak naprawdę wielka loteria przed tym spotkaniem. Postawiliśmy na gościa, który miał wnieść sporo świeżej krwi. W ostatnich turniejach, czy meczach w Anglii prezentował się dobrze. Jest na fali wznoszącej i to były argumenty, które przemawiały za tym, żeby tak zrobić - stwierdził Rusiecki.
- Teraz jak już znamy wynik Alesa i wynik spotkania to pewnie przez następne kilka dni będziemy się zastanawiać, co by było gdyby był Magnus Zetterstroem w składzie. Póki co jeszcze odpowiedzi nie znaleźliśmy. Przed następnym meczem pewnie będziemy mieli kolejny ból głowy, troszkę decyzja może być łatwiejsza przez to, że w sobotę w drugim turnieju Indywidualnych Mistrzostw Europy w Daugavpils Ales pojechał bardzo dobrze. Ten wynik może nas napawać optymizmem, ale to jest sport i za tydzień może być zupełnie inaczej - przestrzegł.
W spotkaniu rundy zasadniczej Lokomotiv Daugavpils pewnie pokonał Lechmę Start Gniezno 53:37. Podopieczni trenera Lecha Kędziory nie mają łatwego zadania, jednak przystąpią do tego spotkania podwójnie zmobilizowani, ponieważ w przypadku zwycięstwa, jedną nogą będą już w ENEA Ekstralidze. - Dokładnie. Dokonać tego co udało się grudziądzanom i lublinianom nie będzie łatwym zadaniem. Mam tego świadomość. Co gorsza dla Lokomotivu jest to ostatni mecz sezonu, więc pewnie chcieliby się rozstać z publicznością w efektownym stylu, wygrywając. Będzie to trudne spotkanie, ale nie możemy wypuścić na ostatniej prostej tego, czego jesteśmy tak bliscy. Pan mówi tylko, nam ten cel wydaje się dość odległy w perspektywie tego, co nas czeka w Daugavpils. Nasi dzisiejsi przeciwnicy też łatwo nie mają bo jadą do Lublina, który także wciąż ma szanse na to, by wywalczyć awans. Myślę, że w przyszłą niedzielę wszystkie oczy będą zwrócone na Lublin, bo to będzie hit. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu wszystko jeszcze się nie rozstrzygnie. Oczywiście liczę, że wygramy, ale bitwa będzie się toczyć do 16 września - zakończył.