Kiedy pierwszy raz był pan na derbach Ziemi Lubuskiej?
Piotr Protasiewicz: Nie pamiętam. Byłem wówczas małym brzdącem. Pierwsze derbowe zawody, które kojarzę obejrzałem na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku.
Jak pan odbierał rywalizację na torze jako kibic? Czy na trybunach czuło się atmosferę derbów?
- Dla mnie każdy mecz był tak samo ważny. I każde zawody bardzo przeżywałem bez względu na to, z jakim rywalem jeździliśmy. Nie czułem specjalnie atmosfery derbów. Wówczas nie było tak wielkiego ciśnienia, presji wyniku jak dziś. Nie było takiej rywalizacji w klubach, tej całej otoczki, podgrzewania emocji. Szkoda tylko, że w tamtych latach nie było tak pięknych opraw jak obecnie.
A jako zawodnik czuje pan, że mecze ze Stalą to jednak nie te same spotkania co na przykład z Polonią czy Unibaksem?
- Oj, tak. Jako zawodnik czuję atmosferę derbów. Ciśnienie jest wielkie. Z wiekiem trochę się z tym oswoiłem i staram się nie myśleć zbyt wiele, że to są derbowe pojedynki. Ale kiedy zbliża się mecz, to adrenalina wzrasta. W parkingu czujemy, że są to szczególne zawody. Nie da się ukryć, że udziela się nam się też gorąca atmosfera trybun, to całe napięcie. Wszystkim bardzo zależy na wygraniu meczu.
Los was nie oszczędził i w tym sezonie ponownie cztery razy zmierzycie się ze Stalą. Kto jest faworytem półfinału?
- Stal jest w tym sezonie piekielnie silna. To zespół bardzo wyrównany, niemal bez słabych punktów. Po tylu latach jazdy potrafię ocenić i docenić klasę zawodnika, a tym bardziej zespołu. Ich moc jest wielka. Na papierze mają lepszy skład, ale piękno sportu polega na tym, że często zdarzają się niespodzianki.
Zawodników Stali nie omijają jednak ostatnio kłopoty zdrowotne. Gorzowianie stracili Bartosza Zmarzlika, najlepszego juniora…
- Niestety. To bardzo ciężka kontuzja i to jeszcze u progu kariery. Bardzo współczuję Bartkowi i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia.
Strata takiego juniora to spore osłabienie rywala?
- Na pewno tak, bo Bartek skutecznie zastępował seniora, który miał słabszy dzień. Ciężko po takim nieszczęściu dyskutować na temat wyniku dwumeczu. Na pewno rywal jest osłabiony, a co za tym idzie nasze szanse rosną. Ale powtarzam, że Stal jest w tym sezonie piekielnie silna i nawet po kontuzji Bartka czekają nas niezwykle trudne spotkania.
W ostatnich sezonach wysyłaliście Stal na przyspieszone wakacje. Czy w związku z tym macie nad rywalem przewagę psychologiczną?
- Wyniki spotkań z ostatnich lat nie mają teraz żadnego znaczenia. I to, że ostatnio częściej wygrywaliśmy nie jest dziś naszą przewagą. Trwa nowy sezon, jeździmy w innych składach, każde mecze są inne. Przeszłość już się nie liczy.
Andreas Jonsson przyznał ostatnio w jednym z wywiadów, że nie jest w najwyższej formie. Taka wypowiedź nie jest chyba zbyt fortunna przed najważniejszymi meczami ligowymi Stelmetu Falubazu w sezonie 2012?
- Nie zamierzam komentować wypowiedzi Andreasa, ani tym bardziej wypowiadać się na temat jego formy. Na pewno wie, co mówi i uczciwie przyznał się, że nie jest z siebie do końca zadowolony. To jednak zawodnik ze ścisłej światowej czołówki i na pewno poradzi sobie w każdej trudnej sytuacji.
Po ostatnich kontuzjach i urazach w Zielonej Górze dmuchacie chyba na zimne. Dlaczego Stelmet Falubaz nie pojechał do Leszna na finał par w najsilniejszym składzie z Patrykiem Dudkiem i panem na czele?
- Koledzy, którzy jechali w piątek w Lesznie wystąpili też w półfinale. Sami więc sobie wywalczyli miejsce w turnieju decydującym o podziale medali. Dlaczego więc mieliśmy ich zmieniać? Inne kluby z Gorzowem na czele też w tym roku nie wystawiały najsilniejszej pary.
W piątek sporo pan trenował. Czy jakoś specjalnie przygotowujecie się do dwumeczu ze Stalą?
- Trenujemy jak przed każdym meczem. Pierwsze spotkanie jest na naszym torze, więc chcemy jak najlepiej dopasować motocykle do nawierzchni. Sprawdzamy więc dokładne wszystkie ustawienia. Ponadto byli u nas koledzy z Gdańska, którzy przygotowywali się do pierwszych zawodów barażowych z Wrocławiem. Dlatego tak długo to trwało.
W ostatnich meczach zarzucano wam, że zbijacie sobie KSM. W efekcie Jonas Davidsson został w ostatnich trzech meczach najlepszym zawodnikiem zespołu i może być zastępowany przez wszystkich kolegów z drużyny? Co pan na to?
- Nie jest to chyba pytanie do mnie.
Ale to panu w ostatnich dwóch meczach zdarzyły się aż cztery defekty. Opinie na forach internetowych są niezbyt – delikatnie mówiąc – dla pana miłe…
- Nie czytam komentarzy na forach. A te oskarżenia są bezpodstawne. Nie mam nic więcej do powiedzenia na ten temat.
*Rozmowa została przeprowadzona przed kontuzją Andreasa Jonssona.
CHCECIE NA SIŁĘ WIERZYĆ ŻE WYGRACIE!!JESZCZE NAJLEPIEJ 60-30!!
WAM JUŻ SIĘ CHYBA POPRZESTAWIAŁO W GŁOWACH I TO RÓWNO!!
Czytaj całość