Podczas spotkania GKSŻ z prezesami pierwszej i drugiej ligi zapadło wiele ważnych decyzji regulaminowych. Wprowadzono większość proponowanych zmian, nie doszło jednak do połączenia pierwszej i drugiej ligi. - Jestem zawsze zadowolony, kiedy spotykają się kluby wraz z GKSŻ i trwa dyskusja. To cieszy za każdym razem, ponieważ wiele rzeczy można ustalić. Z części spraw, które były przez nas opiniowane jestem zadowolony, a z innych nie - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Zbigniew Fiałkowski.
Prezes GTŻ-u Grudziądz uważa, że błędem jest wykreślenie z regulaminu zapisu o Zastępstwie Zawodnika. - Z tego na pewno nie jestem zadowolony. Uważam również, że błędem jest brak najniższego KSM-u. To są dwa najważniejsze ustalenia, z których nie jestem usatysfakcjonowany. Jeżeli chodzi o plusy, to cieszę się, że został "gość". Poza tym, nie będzie również połączenia pierwszej i drugiej ligi. Zobaczymy natomiast, czy sprawdzi się system rozgrywek z dawnych lat. Są rzeczy, z których można być bardziej zadowolonym i mniej - wyjaśnia Fiałkowski.
W trakcie spotkania prezesi dyskutowali również o słuszności próby toru w rozgrywkach pierwszej ligi. - Nie podoba mi się ten przepis, ale jest tak zbudowany, że w zasadzie próba toru może być, ale nie musi. Jeżeli będą drużyny, które się znają i nie chcą jeździć sobie pół godziny przed zawodami po torze, a w wielu przypadkach tak może być, to będzie wszystko w porządku - przekonuje Fiałkowski.
Zbigniew Fiałkowski był jednym z nielicznych, który nie chciał połączenia pierwszej i drugiej ligi. - Po pierwsze ważne są kwestie ekonomiczne. Po drugie sprawy sportowe. Chyba nikt nie wyobraża sobie sytuacji, że drużyna walcząca o Ekstraligę będzie mieć zawodników na mecze z silnymi i słabszymi rywalami. Tym lepszym żużlowcom będę musiał powiedzieć, panowie nie pojedziecie, bo za dużo wydamy, albo stworzyć dwa rodzaje kontraktów - jeden za trudniejsze mecze, drugi za teoretycznie słabsze. To szaleństwo. To zresztą jedyne możliwości - albo szeroka ława albo zmiany kontraktów. My jednak chcemy być lojalni względem zawodników. W przypadku podpisania umowy, zależy na tym, żeby swoją pracę wykonywali przez cały sezon. Nasi zawodnicy nas zresztą za to szanują. Po drugie jest kwestia sportowa. Z całym szacunkiem dla drugiej ligi, ale pomiędzy drużynami drugoligowymi, a tymi z pierwszej panuje przepaść. Nikt nie ma ochoty na widowisko 75:15 czy nawet 65:25. To powoduje straszne koszty. Rozumiem, że wiele klubów z drugiej ligi chciałoby, żeby przyjechały do niech drużyny z "czuba", bo to przyciągnie kibiców. To nie działa jednak w drugą stronę w przypadku tej lepszej drużyny - wyjaśnia Fiałkowski, który został niedawno ostro skrytykowany przez Witolda Skrzydlewskiego.
- Już kiedyś powiedziałem, że nie będę komentować wypowiedzi moich kolegów z innych klubów i tego się trzymam. Każde słowo wypowiedziane przez siebie jest również słowem przeciwko sobie. Witold Skrzydlewski na pewno wie, co mówi i pewnie jakoś broni swoich racji. Ja natomiast swoje mogę obronić w jeden sposób. W tym roku mieliśmy sześć zespołów w pierwszej lidze. Niech ktoś mi powie, że ona była nudna i nie było bardzo ciekawych meczów. Tak było i to trwa nadal. To był najciekawszy rok pierwszej ligi - uważa Fiałkowski. - Każdy odpowiada za swoje słowa. Jeżeli pan Witold uważa tak jak powiedział, to co ja mam powiedzieć? Mija się bardzo z prawdą. Patrzy na coś inaczej, ale ma do tego prawo - dodaje Fiałkowski.