- Ten pojedynek - wbrew pozorom - nie był taki łatwy. W pewnym momencie zrobiło się dość nerwowo, brakowało punktów, ale najważniejsze, że ostatecznie udało się. Cieszę się, że dorzuciłem trzy punkty od siebie, bo to był finał i stawka w efekcie bardzo duża. Na początku dobrze rozszyfrowaliśmy tamtejszą nawierzchnię, dopiero, gdy było już przyczepniej, pojawiły się pewne problemy z przełożeniami - analizuje Mikołaj Drożdżowski.
Wychowanek bydgoskiej Polonii znajdował się poza składem Niedźwiadków niemal przez cały sezon, by wskoczyć do niego na najistotniejszą konfrontację. - Zdaję sobie sprawę z tego, że wziąłem udział w tym spotkaniu dlatego, że Adrian Gała miał przerwę na poukładanie spraw sprzętowych. Jednak nie zastanawiałem się zbyt długo nad tym, jaki był dokładnie powód, a po prostu chciałem wykorzystać swoją szansę i mieć radość ze ścigania - przyznaje junior Niedźwiadków.
Zawodnik z Kalkulowaną Średnią Meczową równą 2,50 miał nadzieję na częste występy w rawickim zespole, lecz jego zamiary zostały dość szybko zweryfikowane. - Pierwotnie liczyłem na więcej możliwości do startów, ale przytrafił mi się bardzo słaby początek, notowałem nie najlepsze wyniki w sparingach. Z tego powodu niewątpliwie straciłem wiele w oczach działaczy. Pocieszeniem jest chociaż to, że mogłem pozbierać trochę "oczek" w Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostwach Polski - dodaje "Miki".
Sytuacja podopiecznych trenera Piotra Żyto zmieniała się w trakcie rozgrywek jak w kalejdoskopie. Finalnie rawiczanie zaprezentowali wysoką formę i w związku z tym ich łupem padła przepustka na zaplecze ekstraligi. - Jeszcze w kwietniu patrząc na skład sądziłem, że chłopacy powinni awansować bez większych problemów. Następnie były różne rezultaty, ta pewność trochę opadła, lecz końcówka wypadła w ich wykonaniu bardzo dobrze i to ma kluczowe znaczenie - oznajmia sympatyczny młodzieżowiec.
Jakie plany zarówno krótkoterminowe, jak i dalekosiężne posiada nasz rozmówca? - Możliwe, że przed końcem sezonu pojadę jeszcze z Polonią na Pomorską Ligę Młodzieżową i niewykluczone, że gdzieś dodatkowo udać się wystąpić. O następnym roku jak na razie nie myślę, gdyż sam nie wiem, jak dokładnie będzie to wszystko wyglądało. Nie ukrywam, że zamierzam przede wszystkim regularnie pokazywać się na torze. Przy okazji chciałbym bardzo podziękować panu Witkowi Gromowskiemu za pomoc w przygotowaniu sprzętu - kończy Drożdżowski.