Sezon 2012 nie był dla czerwono-czarnych łatwy. Choć w zespole nie brakowało gwiazd, żużlowcy z Gniezna nie ustrzegli się "wpadek". Trener Kędziora mimo to przez cały czas zachowywał spokój i wierzył w swoich podopiecznych. - Cieszę się, że dotrzymaliśmy słowa danego kibicom - powiedział po niedzielnym pojedynku. - Mieliśmy powierzone zadanie, jakim był awans. Na to czekali fani w Gnieźnie, wspierali nas przez cały sezon na dobre i na złe. Teraz po prostu cieszymy się z wygrania ligi, jest to efekt ciężkiej pracy przez cały rok - dodał.
Podopieczni Mariana Wardzały przyjechali do Grodu Lecha bardzo zmotywowani i w pierwszych biegach stawiali Orłom mocny opór. - Na początku były małe niepowodzenia naszych liderów, takie jak wykluczenie Lindbaecka czy taśma Nichollsa. W tym momencie udanie zastąpili ich jednak zawodnicy młodzieżowi, którzy dobrze punktowali. To na pewno cieszy, bo dzięki temu rywale nam w tym momencie nie mogli odskoczyć. W drugiej części przeprowadziliśmy męskie rozmowy, zawodnicy pomagali sobie nawzajem z doborem przełożeń i to przyniosło efekt - tłumaczył Kędziora.
Już w rundzie finałowej do zespołu Lechmy Startu dołączył Ales Dryml, który zastąpił słabiej spisującego się Magnusa Zetterstroema. Dobra postawa Czecha okazała się kluczowa m.in. w wyjazdowym spotkaniu z Lokomotivem. - Na to liczyliśmy kontraktując tego zawodnika. W końcu wygraliśmy w Daugavpils, które było taką małą twierdzą dla nas. Cieszy to tym bardziej, że kiedy Lublin i Grudziądz tam triumfowały, to podczas oczekiwania na to spotkanie wkradły się w nasze szeregi małe nerwy. Na szczęście dzięki wspaniałej jeździe Alesa, jak i Scotta Nichollsa, udało się przywieźć 3 punkty, co było kluczowe w końcówce sezonu - zakończył nasz rozmówca.