Atutem Stali Gorzów jest równy skład, w którym słabszy dzień jednego z liderów nie musi wcale prowadzić do porażki. W ostatnich tygodniach słabszych kolegów uzupełnia Matej Zagar, który sam borykał się z problemami w połowie rundy zasadniczej. Teraz jednak Słoweniec pożegnał się ze wszelkimi dolegliwościami i jest kluczową postacią swojej drużyny, w szczególności w meczach u siebie.
W niedzielnym półfinałowym meczu Stali Gorzów, Zagar zaprezentował się wzorowo. Zdobył dwanaście punktów z bonusem i walnie przyczynił się do awansu swojego klubu do ostatniego etapu rozgrywek. - Cóż innego mogę dodać? Chyba tylko to, że w końcu mamy ten upragniony finał - cieszył się po zawodach Słoweniec.
Mimo że w trakcie pojedynku Stelmet Falubaz stracił swojego kluczowego zawodnika, Patryka Dudka, mecz nie należał do najłatwiejszych i gospodarze niejednokrotnie musieli toczyć zacięte boje o punkty na dystansie. - Wygraliśmy wysoko, to fakt, ale jesteśmy na etapie rozgrywek, podczas których nie ma łatwych przeciwników i zawsze jest trudno. Musieliśmy w dodatku mierzyć siły z Falubazem, więc zwyczajnie nie mogło być łatwo. Dochodziła dodatkowa presja i stres, bo w końcu to są lubuskie derby, które są ważne dla nas wszystkich. W tym roku czujemy się jednak dobrze na tym torze i to napawało nas pewnością siebie przed meczem. Jesteśmy szczęśliwi, że tak to się wszystko potoczyło - powiedział.
Wciąż nie wiadomo która z drużyn przejmie miano drugiego finalisty Enea Ekstraligi. Półfinał Azotów Tauron Tarnów i Unibaksu Toruń rozstrzygnie się dopiero w niedzielę. - Nie wydaje mi się, że któraś z tych drużyn będzie dla nas lepszym rywalem. Przecież to jest finał najsilniejszej ligi na świecie. Czeka nas bardzo ciężki bój niezależnie od tego z kim się zmierzymy - zakończył Matej Zagar.