Tydzień temu sędzia Piotr Lis ogłosił walkower w meczu Unibax Toruń - Azoty Tauron Tarnów. Powodem miał być zbyt niski KSM tarnowskich "Jaskółek". Szybko okazało się, że sędzia Lis w sposób niewłaściwy zastosował przepisy dotyczące KSM. Na ekranach telewizorów zamiast pasjonującego spotkania, widzieliśmy łzy trenera Marka Cieślaka i ogólne zdziwienie wszystkich uczestników meczu Unibax - Azoty Tauron. Wszyscy bowiem wewnętrznie czuli, że ta decyzja nie ma nic wspólnego z duchem sportu. Szybko okazało się również, że sędzia popełnił błąd, a żużlowa centrala ogłosiła, że mecz zostanie powtórzony w wówczas nieznanym jeszcze terminie.
W tym momencie jasne stało się, że sędziego Lisa czeka kara. Samemu zainteresowanemu należą się słowa uznania za to, że potrafił wziąć na siebie winę za całą sytuację. Zdawał sobie również sprawę z tego, że za swój błąd będzie musiał odpokutować. Nadal jednak nie wiadomo, jakie poniesie konsekwencje. W kuluarach mówi się, że może to być nawet dłuższy okres zawieszenia. Dla mnie jest sprawą jasną, że sędzia Lis powinien zostać ukarany. Odnoszę jednak nieodparte wrażenie, że w tej sytuacji zrobi się z niego przysłowiowego kozła ofiarnego. "Pod publiczkę" dostanie karę, która przynajmniej po części ukoi żal tarnowian po ogłoszeniu decyzji i straty finansowe torunian w związku z koniecznością powtórki meczu. Trzeba sobie także odpowiedzieć na pytanie: czy tylko sędzia Lis powinien zostać ukarany? Moim zdaniem nie! Gdzie w tym momencie był trener Azotów Tauronu i kadry narodowej, który regulamin powinien mieć w "małym palcu"? Gdzie wreszcie był kierownik tarnowskiej drużyny, który obudzony z głębokiego snu powinien znać KSM swoich zawodników i różne warianty liczenia KSM swojej drużyny? Karę powinno się nałożyć również na kierownictwo toruńskiej ekipy, które albo nie wiedziało o właściwym zastosowaniu przepisów, albo celowo wywierało na Lisie odpowiednią presję. Karę trzeba by również nałożyć na "zegarmistrza" Wojciecha Stępniewskiego, który zdaniem świadków z zegarkiem w ręku pilnował, czy Hancock dojedzie na stadion o właściwej porze. Swoją drogą swoich suflerów również powinien zwolnić.
Wreszcie na sam koniec najsurowiej trzeba by ukarać prezesa Speedway Ekstraligi Ryszarda Kowalskiego, który co ciekawe był na stadionie, jednak nie podjął żadnych działań, które mogłyby wyjaśnić sytuację. Zachował się tak samo, jak w czasie, gdy pojawiła się informacja o śmierci Lee Richardsona, a na stadionie w Gorzowie Wielkopolskim odbywał się cyrk pod tytułem "jedziemy, czy nie jedziemy?". Asekuracja i bezmyślność - to cechuje decyzje żużlowej centrali. Asekuracja, bo przecież nie możemy się nikomu narażać, a winę zrzucimy na kluby. To nic, że ta taktyka powoduje, że PR czarnego sportu jest bardziej czarny niż on sam.... Bezmyślność, bo tak bezkrytycznie wprowadzanych przepisów, jak w ostatnim czasie, nie byliśmy świadkami nigdy wcześniej. Jak widać zacisze prezesowskich gabinetów nie wpływa pozytywnie na rozmyślania na temat regulaminów. Sytuacja z Torunia po raz kolejny udowodniła również moim zdaniem, że KSM jako sztuczny twór, podobnie jak ZZ, której ideę kluby żużlowe wypaczają, powinny jak najszybciej znaleźć się w koszu. Wierzę również, że sąd nad arbitrem meczu Unibax - Azoty Tauron nie będzie pokazówką, w której wskaże się jedynego winnego tej sytuacji, bo wszyscy wymienieni wyżej uczestnicy tych zawodów ponoszą solidarną odpowiedzialność za cyrk, którego byliśmy świadkami w Toruniu.
powinien sam policzyć KSM. W wyniku jego błednej decyzji doszło do zepsucia dużego widowiska sportowego - należy obciążyć go kosz Czytaj całość