- Tak się faktycznie stało - Hauzinger stawił się w Gnieźnie wcześnie rano w niedzielę. Mimo iż znał harmonogram zgrupowania, gdyż wszystko zostało mu wysłane, i wiedział, czemu ma ono służyć, był wyraźnie zdziwiony tym, że Tomasz Fajfer próbuje selekcjonować kadrę zawodników na najbliższe spotkanie na Ukrainie. Bardzo mu się ten pomysł nie spodobał, w związku z czym poinformował nas, że bez problemów jest w stanie znaleźć sobie klub, w którym będzie występował w lidze bez sprawdzania jego możliwości, bez trenowania i konfrontowania go z kolegami z zespołu. Zapytał więc, czy ma pewne miejsce w składzie na mecz na Ukrainie. Nasza odpowiedź brzmiała: nie. Oczywiście, ma taką możliwość, ale musi nam najpierw pokazać, jaka jest jego bieżąca dyspozycja, przede wszystkim sprzętowa. On się jednak na to nie zgodził, wsiadł do samochodu i odjechał do Austrii. Jest to dla nas postępowanie nawet nie żałosne, a wręcz śmieszne. Nie wyobrażam bowiem sobie, aby którykolwiek z zawodników miał jechać grubo ponad tysiąc kilometrów celem trenowania i w momencie kiedy dojedzie na miejsce treningu, nie wypakował swojego sprzętu! - mówi rzecznik prasowy Startu Arkadiusz Rusiecki.
Taka postawa obcokrajowca drużyny z Gniezna nie ujdzie mu "na sucho": - Nie mamy innego wyjścia, jak wszcząć wobec niego postępowanie dyscyplinarne - tłumaczy rzecznik. - Takowa decyzja zapadła na ostatnim posiedzeniu Zarządu, które odbyło się w środę. Prawdopodobnie zatem jeszcze w tym tygodniu zostaną skierowane do Manuela Hauzingera stosowne dokumenty, a przede wszystkim prośba o złożenie nam pisemnych wyjaśnień dotyczących swojego zachowania. Oczywiście, nie wiemy, jaki będzie dalszy los Austriaka. Chcę tylko przypomnieć, że jest on związany z naszym klubem kontraktem dwuletnim (ważnym do 30.10.2009 r. - przyp. red.), co, myślę, ma dość istotne znaczenie w kontekście przyszłej decyzji w stosunku do tego zawodnika. W praktyce oznacza to, że klub nie musi go zawieszać, ponieważ takim podejściem do niektórych obowiązków on sam kształtuje swoją przyszłość na torach w Polsce. Poczekamy, aż Manuel wyjaśni swoje zachowanie, i zobaczymy, w jaki sposób ustosunkuje się do naszych pytań i wątpliwości. Wtedy podejmiemy decyzję co dalej. Przypomnę, że to nie pierwszy wybryk dotyczący przyjazdu Austriaka i chęci trenowania na torze w Gnieźnie. Podczas przygotowań do sezonu również do nas przyjechał. Kiedy jednak zobaczył, jakim sprzętem dysponują pozostali zawodnicy z zespołu, bodajże po dwóch wyścigach zdecydował, że dalej trenować nie będzie. Poinformował nas, że dostał pilny telefon z domu i musi wyjechać, bo coś złego stało się z jego małżonką. Z perspektywy czasu widać natomiast, że nie wiadomo, czy to do końca była prawda. Wtedy też się spakował i nie był zainteresowany trenowaniem. Pamiętamy wszyscy, że został powołany na mecz na Ukrainie (w rundzie zasadniczej, miało do niego dojść 22 czerwca, jednakże z powodu pożaru motocykli zawodników Startu został on odwołany i rozegrany 22 lipca - przyp. red.). Było to wtedy, co trzeba powiedzieć jasno, pewne złamanie naszych reguł, które sobie przyjęliśmy w tym sezonie: "najpierw pokaż, co jesteś wart na treningu, a później będziesz brany pod uwagę do składu". Byliśmy jednak wtedy w dość trudnej sytuacji kadrowej i położeniu, w związku z czym Tomasz Fajfer podjął decyzję, aby mu zaufać, dać szansę i sprawdzić go od razu na głębokiej wodzie. Manuel tamtej szansy nie wykorzystał, mimo że chciał jechać w tym spotkaniu, a swój przyjazd potwierdził nam na karcie powołania. Jak pamiętamy, nie dojechał na Ukrainę, twierdząc, że ma popsuty samochód. Kiedy chcieliśmy wysłać po niego zapasowe auto, okazało się, że nie było to do końca zgodne z prawdą. W związku z tym Manuel Hauzinger w żaden inny sposób raczej nie będzie już powoływany na zawody - najpierw trening i pokazanie swojej dyspozycji, a dopiero potem możliwość jazdy w lidze. Czy jednak taką szansę dostanie, zadecyduje dalszy tok postępowania dyscyplinarnego.
Start Gniezno wyraźnie "nie ma szczęścia" do zawodników zagranicznych. Doskonale pamiętamy ubiegłoroczne "przygody" z Davidem Howe, który okazał się "niewypałem". Według działacza z Gniezna podobnie można powiedzieć o Hauzingerze: - Manuel Hauzinger jest, niestety, kolejną pomyłką kierownictwa drużyny - przyznaje otwarcie Rusiecki. - Mimo że bardzo wiele obiecywaliśmy sobie po jego występach w tym roku w drugiej lidze, albowiem na co dzień śledzimy jego występy w różnych turniejach czy meczach ligowych za granicą. Tam prezentuje się przyzwoicie. Widać jednak gołym okiem, że w Polsce nie podchodzi on do swoich obowiązków tak, jakbyśmy tego oczekiwali i jak powinno to wyglądać w profesjonalnym speedwayu. Po swoim wyjeździe z Gniezna (w niedzielę, 17 sierpnia - przyp. red.) Manuel poinformował nas tylko, że jest nim zainteresowany jeden klub, i chciałby uzyskać naszą zgodę na zmianę barw klubowych. Oczywiście, nie możemy jej wydać, gdyż zarówno my, jak i on przyjęliśmy pewne obowiązki wynikające z dwuletniego kontraktu. Chcemy ów kontrakt zrealizować, nie interesuje nas wypożyczenie do innego klubu. Nie wiem, jak ustosunkujemy się do prośby Austriaka w okresie zimowym i ewentualnego wypożyczenia na sezon 2009. Na chwilę obecną do takowego na pewno nie dojdzie i Hauzinger w końcówce bieżących rozgrywek nie zmieni klubu.