Dominik Janusz - Okiem Kangura: Gdzie są młodzi Speedwayroos?

Choć od lat przynajmniej w Europie, na Australijczyków mówi się "kangury", to oni sami rzadko używają o sobie takiego określenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Dużo częściej australijska reprezentacja przylepia określenia związane z kangurem do nazwy narodowej drużyny. I tak, piłkarze to Socceroos, reprezentacja w rugby to Wallabies, a o siatkarzach mówi się Volleyroos. Żużlowcy dla odmiany nie mają żadnej nazwy. Są po prostu zbyt mało popularni w swoim kraju, żeby na takową sobie zasłużyć. Żeby jednak nie było, że są gorsi, to przyznałem im nazwę Speedwayroos. Tyle że jak tak dalej pójdzie, to będziemy zagrożeni tym, że podzielimy losy naszych sąsiadów ze wschodu czyli Kiwusow. Nie wychowali następców Briggsa i Maugera, a efekt jest taki, że zupełnie zniknęli z areny międzynarodowej.

Nowe pokolenie: tylko trzech

Pamiętacie tak z 20 lat temu, jak na międzynarodowe salony przebijało się nowe pokolenie australijskich żużlowców? Zaczęło się tak naprawdę od Leigh Adamsa. Potem pojawili się Todd Wiltshire, Jason Crump (który właśnie ostatnio zaanonsował koniec przygody z GP) i Ryan Sullivan. Do czołówki światowej dobijał się młody Jason Lyons i trochę starszy Craig Boyce. W europejskich ligach z powodzeniem dawali sobie rade Shane Parker i Steve Johnston. To była szeroka czołówka krajowa, do której później dołączył jeszcze Davey Watt. Ci wszyscy panowie rozbujali australijski żużel w latach 90-tych, przynosząc mu mnóstwo medali w różnorakich odmianach mistrzostw świata. Niestety, nic nie trwa wiecznie i wielu z tych panów już kariery swoje pokończyło. Właściwie pozostali już tylko Crump, Sullivan i Watt. Dwaj pierwsi przekroczyli już 35 rok życia. Watt dojedzie do tego wieku w sezonie 2013.

Wygląda wiec na to, ze ktoś te ferajnę musi zastąpić. No i następcy się pojawili, tylko chyba w nieco mniejszej ilości niż mieliśmy wszyscy nadzieje. Pierwszy przebił się Chris Holder, młody chłopak ze szkółki w Somersby. Chrispiego widziałem po raz pierwszy w Nepean w 2004 roku, gdy jako młokos pokazywał swoje umiejętności. Już wtedy był bardzo ambitnym, walczącym zawodnikiem, a w pamięci utkwił mi właśnie taki jeden wyścig z Nepean, gdzie tak długo nękał atakami jednego z rywali, aż temu zerwał się łańcuch i pojechał "na wertepy" (tor w Nepean nie ma band, tor odgrodzony jest starymi oponami). Dziś Chris jest o krok od pierwszego medalu IMŚ. Jak dobrze pójdzie, to może nawet będzie to medal złoty. Godny następca australijskiej czołówki.
Potem pojawił się Troy Batchelor, rówieśnik Holdera. Wygrywał jeszcze w juniorskich zawodach. Potem trochę przepadł aż w końcu do Leszna zaciągnął go nie kto inny jak lider tej drużyny Leigh Adams. Troy rozwinął tam skrzydła i szybko dołączył do australijskiej czołówki. Niestety, ostatnimi czasu trochę przybladł. Zobaczymy, czy to tylko kwestia sezonu 2012, czy czas Troy’a się kończy.

Trzecim odkryciem jest Darcy Ward, który podobnie jak Batchelor jest ze słonecznego stanu Queensland. Darky już na minitorach był zauważalny, potem podbił serca kibiców w Europie, w tym w Toruniu. Chrapkę na najwyższe tytuły zgłosił, gdy dwukrotnie zdobył tytuł IMŚJ, a potem jeszcze zadziwił występami z dziką kartą w turniejach GP w Toruniu i Gorzowie. Jak trochę spoważnieje, to z Holderem stworzą zapewne czołowa parę reprezentacji Australii.

Czwartym zawodnikiem jest… no właśnie, kolejnych już nie ma. Szeroka czołówka australijska z lat 90-tych zamieniła się w jednego znakomitego, jednego dojrzewającego i jednego uzupełniającego zawodnika. Nijak to się ma do czasów, gdy Crump, Adams i Sullivan prezentowali praktycznie podobny poziom, a niewiele ustępował im Wiltshire. Gdzie zatem jest reszta tych następców?

Odchodzą od żużla

Są tacy, którzy jako młodzi zawodnicy pokazują spory talent, a potem od żużla się odsuwają. Znajdują sobie ciekawsze zajęcia. Był taki młody chłopak parę lat temu, nazywał si chyba Jason Norman. W juniorskim żużlu wymiatał, a jak już wsiadł na dorosły motocykl, to powiedział "to nie dla mnie". Poszedł się bawić w inne sporty, bodajże karting jeśli dobrze pamiętam. Potem w szkółce Micka Poole’a pojawił się Luke Gough. Początki miał nie najlepsze, ale zaczął się pokazywać z coraz lepszej strony w kolejnych zawodach. Talentem na miarę Holdera i Warda pewnie nie był, ale mógł się stać drugą linią. Zamiast tego postanowił zabawić się w short track. W Polsce pewnie nikt tych nazwisk nie słyszał. W Australii swego czasu wiązano z nimi duże nadzieje. No ale kto w innych krajach słyszał o takich swego czasu utalentowanych zawodnikach jak Paweł Jachym, Jakub Śpiewanek czy Mariusz Lisiak?

Po prostu przepadli

Jeżdżąc po różnych torach w stanie NSW natknąłem się na różnych obiecujących zawodników. Jednym z największych talentów był niewątpliwie znany pierwszoligowym kibicom Rory Schlein. Taki młody sympatyczny chłopak w okularach. Takiego przynajmniej go zapamiętałem. Niestety, Rory nie wykorzystał swojego talentu. Być może w jakiś sposób przyczyniła się do tego jego poważna kontuzja z sezonu 2005. A może to niesforny charakter i brak systematycznej pracy doprowadziły do tego, ze 28 - letni dziś Schlein nie łapie się nawet na rezerwowego reprezentacji Australii? Przepadł również jego rówieśnik Cameron Woodward, który swego czasu wydawał się być wielkim talentem i wróżono mu wielką przyszłość. Zapewne przyczyniła się do tego poważna kontuzja, której doznał jako junior, a po której nigdy nie udało mu się przebić do ścisłej czołówki australijskiego speedway’a.

Zniknął mi również kompletnie z oczu Australijczyk z polskimi korzeniami Robert Księżak. Swego czasu miał mieć polską licencję, przymierzał się do niego bodajże Lublin. A potem zniknął. Tak po prostu. Czy ktoś wie, co się z nim dzieje? Wiem, ze jechał w ostatnich IM Australii, ale nie odegrał w nich znaczącej roli.

Nie wybili się ponad przeciętność

Nie brakuje w australijskim speedway’u takich zawodników, którzy mimo niewątpliwego talentu, pozostali żużlowymi przeciętniakami. Ot tacy wyrobnicy, którzy gdzieś tam w ligach się ścigają, ale nie są zawodnikami najwyższego pokroju. Jest chociażby Cory Gathercole, który tak zadziwiał podczas mistrzostw Australii w styczniu 2007. Owszem, widzę jego nazwisko w niższej lidze brytyjskiej czy drugiej lidze polskiej, ale to chyba nie to, czego można oczekiwać po żużlowcu, który jeszcze parę lat temu ścigał się jak równy z równym z Holderem, Nichollsem, a nawet potrafił powalczyć z będącym wtedy w świetnej formie Leigh Adamsem. Jest Ty Proctor, który nie błyszczał jako junior, ale potem w gronie seniorów stał się solidnym ligowcem. Niestety, nijak nie widać, aby Ty miał szanse doszlusować choćby do poziomu Lyonsa czy Johnstona.

W sierpniu 2004 na torze w Nepean swój debiut w dorosłym żużlu zaliczył żużlowiec znany wówczas jako Korey Williams. Miał zaledwie 16 lat i zaprezentował się z niezłej strony. Wydawało się, że rośnie kolejna nadzieja australijskiego speedway’a. Dziś nazwisko to nie jest nikomu znane, choć sam zawodnik nie zniknął z żużlowych torów. Ściga się nadal jako Kozza Smith - to nazwisko chyba już bardziej kojarzycie? Niestety Korey/Kozza nie rozwinął swoich niezłych umiejętności do poziomu, który pozwoliłby mu się wybić ponad przeciętność. A już wtedy jako szesnastolatek potrafił naprawdę sporo.

Nowe pokolenie - czy skończy się tylko na nadziejach?

Najbardziej znaną postacią młodzieżowego speedway’a z Australii jest oczywiście Darcy Ward. Bliźniak Chrisa Holdera jak to o nim mówią trochę już w żużlu osiągnął i klasę ma naprawdę niezłą, ale do wielkich mistrzów jeszcze mu daleko. No ale sam Ward to za mało, by zbudować kolejną złotą reprezentację. Potrzeba więcej. Nazwiska są, ale co z nich wyniknie? Ot chociażby ostatni mistrz młodzieżowy Taylor Poole, syn Micka Poole, który jako bodajże 14 - latek miał poważny wypadek na zawodach mini speedway’a i śmigłowcem był transportowany do szpitala. Widać, że Taylor - który swego czasu pokazywany był na zdjęciach jako dobry kolega z Darcy Wardem - powoli się odbudowuje. Próżno jednak szukać jego nazwiska w tegorocznych finałach IMŚJ. Podobnie zresztą jak i pozostałych przedstawicieli czołówki australijskiego speedway’a młodzieżowego. Ot chociażby Justin Sedgmen, Sam Masters, Dakota North czy Alex Davies. No cóż… nadzieje są, ale oby nie skończyło się tylko na owych nadziejach. Na razie żaden z młodych zawodników poza Wardem nie zgłasza jakichś poważniejszych aspiracji do pójścia śladami Chrisa i Darcy’ego i dołączenia do czołówki światowej. Oby jednak tacy się znaleźli. Australijski speedway bardzo ich potrzebuje. Nie chcielibyśmy skończyć, jak wspomniani na wstępie nasi sąsiedzi zza miedzy czyli Kiwi, którzy nie doczekali się następców swojego sześciokrotnego mistrza świata.

P. S. Po zakończeniu sezonu obiecuję poświęcić jedno "Okiem Kangura", by przyjrzeć się jak przez prawie 20 lat Jason Crump walczył z najlepszymi na świecie.

Źródło artykułu: