Jeden turniej, który decyduje o tym, że trzech zawodników awansuje do Grand Prix w kolejnym sezonie wzbudza kontrowersje. Pytanie, czy dyspozycja w jednym dniu, na danym torze jest obiektywną wykładnią formy poszczególnych zawodników. - Można powiedzieć, że wyniki Grand Prix Challenge nie są jakieś zaskakujące, bo awansowali żużlowcy, którzy cały sezon 2012 mieli dobry i równy. Z drugiej strony były tylko trzy miejsca, a kandydatów do awansu dużo więcej. Z Gorican nie weszło kilku żużlowców, którzy w tym sezonie prezentowali się bardzo dobrze - powiedział dla SportoweFakty.pl Janusz Kołodziej.
Żużlowiec Azotów Tauronu Tarnów ma tutaj na myśli m.in. swojego kolegę klubowego, Martina Vaculika. Słowak z powodzeniem jechał w kilku turniejach Grand Prix, ale w Challengu nie znalazł się w pierwszej trójce. - Martin był rezerwowym cyklu Grand Prix i swoją szansę w pełni wykorzystał. W kilku turniejach pojechał świetnie, ale stałego miejsca na przyszły sezon nie zdołał wywalczyć. Nie zapominajmy, że sezon jest długi. Zawodnicy jeżdżą mnóstwo zawodów. Czasami przychodzi gorszy dzień, kiedy nic się nie udaje - zauważa Kołodziej. Dowodem na to jest chociażby postawa faworyta gospodarzy, Jurica Pavlic, który lepiej spisał się w silniejszej obsadzie Grand Prix Chorwacji niż Grand Prix Challenge.
Podobnie stało się w przypadku Michaela Jepsena Jensena, który przed tygodniem sensacyjnie wygrał Nordyckie Grand Prix w Vojens, a w Grand Prix Challenge w słabszej obsadzie zajął ostatnie miejsce. -Taki turniej jak Grand Prix Challenge to loteria. Nie można praktycznie pozwolić sobie na żaden błąd. Zawody w Gorican były niesamowite. Ścisk w czołówce wręcz niespotykany. Startowało tam wielu dobrych zawodników. Niektórzy rozczarowali, inni zaskoczyli pozytywnie. Ci, którzy pretendują do cyklu Grand Prix, a nie znaleźli się w czołowej trójce, może otrzymają od BSI stałą dziką kartę - zastanawia się nasz rozmówca.
Janusz Kołodziej w poprzednim sezonie ścigał się w Grand Prix. Dziką kartę otrzymał za znakomity sezon 2010. W zeszłym jednak już nie wiodło mu się tak dobrze. - To jest cały problem, że dzikie karty przyznaje się za zasługi w poprzednim sezonie, a kolejny nie zawsze jest tak dobry dla danego żużlowca. Kasprzak, Iversen i Zagar mają bardzo dobry ten sezon i awansowali zasłużenie. Pytanie, jak będą prezentowali się w kolejnym. Podobnie jak Martin Vaculik, który w zeszłym sezonie wywalczył miejsce rezerwowego w sumie w przeciętnym sezonie, a ten rok Słowak ma wyśmienity - dodaje Kołodziej.
Polak nie traci jeszcze nadziei na powrót do elitarnego cyklu Grand Prix. - Jak najbardziej myślę o tym, by kiedyś wrócić do tego grona. Wiem jednak, że Grand Prix to zupełnie inny świat. Trzeba być optymalnie przygotowanym pod każdym względem, by odgrywać tam znaczącą rolę, a nie tylko statystować. W tym roku nie udało się powalczyć o awans, bo przytrafiła mi się drobna kontuzja, która wyeliminowała mnie z rywalizacji. Jeszcze trochę życia zostało, więc będę starał się powrócić do Grand Prix - zapewnia Janusz Kołodziej.