Ales Dryml został ściągnięty do Lechmy Startu Gniezno w trybie pilnym, by zastąpić słabo spisującego się Magnusa Zetterstroema. Transfer okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. - Sprawa wyglądała bardzo prosto: menedżer drużyny przedstawił mi, jaki jest plan, a ja powiedziałem, że podejmę się powierzonego mi zadania. Uzgodniliśmy warunki i stało się - dołączyłem do Startu Gniezno - wspomina reprezentant Czech.
- Najpierw troszkę się martwiłem, gdyż wiedziałem, jak poważna jest sytuacja. Jednak, tak jak powiedziałem wcześniej, wyjaśniłem, iż mogę podołać zadaniu i pomóc. Najważniejsze było dla mnie to, abym nikogo nie zawiódł. Po tym, jak zostałem częścią gnieźnieńskiej ekipy, wszyscy okazali się bardzo pomocni. Pracować z nimi, jeździć w czerwono-czarnych barwach to przyjemność. W każdym było czuć ducha drużyny - dodaje.
Dryml pierwszy raz w karierze wygrał rozgrywki w polskiej lidze: - Podczas meczów była świetna atmosfera, kibice tworzyli niesamowitą oprawę. To miłe uczucie, gdy widziało się ich tylu w Daugavpils, tak daleko. Feta na gnieźnieńskim Rynku to również coś wspaniałego. Tak się składa, że rozgrywki ligowe w Polsce wygrałem po raz pierwszy, w związku z czym na pewno nie zapomnę takiej chwili. Jestem bardzo dumny, że mogłem być częścią tych wydarzeń.
Czech przyznaje, że chciałby podpisać z zespołem Lechmy Startu nowy kontrakt. - Powiedziałem działaczom, że praca z nimi była dla mnie przyjemnością. Jeśli do mnie zadzwonią i ustalimy szczegóły, wówczas bardzo chętnie zostałbym w Gnieźnie - kończy.