- W Grand Prix, które odbyło się w Toruniu, nie zaskoczyło mnie praktycznie nic. Może poza tym, że doszło do nerwowej sytuacji między Pedersenem a Holderem. Wiedziałem, że będzie się wiele dziać, ale Australijczyk niewątpliwie zasłużył sobie na tytuł. Nie mówię tego, bo bardziej lubię Holdera od Nickiego. Bardziej emocjonalnie jestem związany przecież z Duńczykiem, który startował w moim klubie. To było zresztą stosunkowo niedawno. Australijczyk był jednak u siebie i wszystko wykorzystał w stu procentach. Był najrówniejszy i ten tytuł trafił we właściwe ręce - uważa Władysław Komarnicki.
Przygodę z cyklem Grand Prix w Toruniu zakończył Jason Crump. Mistrzem świata został młody zawodnik, na którego przed początkiem cyklu niewielu stawiało. To ewidentnie pokazuje, że w żużlowej elicie następują zmiany, które stawiają również pytanie, jak długo tacy zawodnicy jak Greg Hancock czy Tomasz Gollob będą w stanie walczyć o najwyższe laury. - Nie wiem, jak długo rywalizować będzie Greg Hancock. Tomasz Gollob na pewno będzie to robić przez kilka ładnych lat. Oby jak najdłużej. To człowiek, który wyjątkowo dba o siebie. Jest już wiekowym zawodnikiem, ale jestem przekonany, że wiele razy nas bardzo mile zaskoczy. Módlmy się, żeby Gollob jeździł jak najdłużej. W Toruniu było widać jak ludzie go kochają. Holder jeździł u siebie, ale Gollob jako Polak zbierał znacznie więcej owacji. Bardzo mnie to cieszyło. Zjadłem zresztą wtedy z Gollobem obiad, na który zaprosiłem go do takiego eleganckiego hotelu. Patrząc na niego z boku, wiedziałem, że zrobi dobry wynik. Uważam, że ten zawodnik będzie jeździć jeszcze przynajmniej przez trzy, cztery lata - uważa Komarnicki.
Pojawia się jednak pytanie, z jakim skutkiem jest w stanie rywalizować w żużlowej elicie Tomasz Gollob. Czy najbardziej utytułowanego polskiego żużlowca wciąż stać na tytuł mistrza świata? - Pewnie niektórzy będą mówić, że Komarnicki jest zakochany w Gollobie. Uważam jednak, że tego żużlowca stać jeszcze na powtórzenie swojego sukcesu i wywalczenie tytułu. Gdyby nie dwa Grand Prix, w których miał szansę w tym roku, a zabrakło mu po punkciku, to kto wie, czy w Toruniu nie cieszyłby się z medalu - zakończył Władysław Komarnicki.