Kończy się procedura wyłaniania prezesa Polonii Bydgoszcz. Do ogłoszonego na początku września konkursu zgłosiło się trzynaście osób. Jedna z nich szybko wycofała się. Po weryfikacji pozostałych aplikacji sześciu kandydatów zostało zaproszonych na rozmowy kwalifikacyjne, które trwały aż kilkanaście dni. W piątek rada nadzorcza bydgoskiego klubu przesłuchiwała ponownie cztery osoby - dwie z Bydgoszczy i dwie z Leszna, które zostały na placu boju. Po spotkaniach w wyścigu do objęcia fotela prezesa Polonii zostali już tylko bydgoszczanie. Nazwisko następcy Mariana Deringa ma być znane we wtorek.
Tymczasem w piątek wieczorem Grzegorz Wróblewski, jeden z dwójki leszczynian zamieścił na internetowych forum portalu SportoweFakty.pl list, w którym w ostrych słowach krytykuje zasady konkursu i podważa zasadność jego rozpisania, skoro - jak twierdzi - o wyborze szefa Polonii i tak zdecyduje jedna osoba - Sebastian Chmara, wiceprezydent Bydgoszczy.
Kandydat z Leszna pisze, że spełnił jako jeden z połowy kandydatów wszystkie kryteria, które były wymagane od osób ubiegających się o fotel prezesa Polonii. Przekonuje, że przedstawił szczegółowo pomysły, jak skutecznie starać się o pieniądze z funduszy unijnych, jak pozyskać znaczących sponsorów do klubu.
- Niedawno skontaktowałem się z centralą Monstera w USA i centralą Red Bulla w Austrii, celem stworzenia pierwszego na świecie teamu monster lub teamu Red Bull, gdzie cały zespół jeździłby w jednolitych kevlarach pod patronatem tych film, które w budżecie mają grube miliony. Czekam na odpowiedź od tych firm i już wiem, że dzięki działaniom osób odpowiedzialnych za konkurs, te pieniążki do Bydgoszczy nie popłyną - napisał. Dodał, że gdy jeszcze konkurs nie był prowadzony rozpoczął współpracę z Tomaszem Suskiewiczem i teamem Emila Sajfutdinowa. W ciągu dwóch tygodni wysłał 42 oferty do wielkich korporacji, celem sponsorowania Rosjanina.
Grzegorz Wróblewski przekonuje, że przed decydującą rozmową dowiedział się od jednej z osób związanych z klubem, że prezydent Chmara miał rzekomo powiedzieć, że "nie chce gówniarza na szefa Polonii". - Na zakończenie telekonferencyjnego spotkania powiedziałem szanownej radzie, że nie obrażam się na nikogo, ale proszę pozdrowić pana Chmarę i powiedzieć mu, że młody człowiek to nie znaczy głupi człowiek vel gówniarz, wszystko z uśmiechem i bez żalu. Kilka godzin później otrzymałem telefon z ratusza, zadzwonił pan Chmara i nerwowym tonem żądał wyjaśnień tej sprawy, twierdząc, że jestem nieprofesjonalny mówiąc takie rzeczy publicznie i że zaszkodziłem sobie tymi słowami w konkursie. Cóż...prawda w oczy kole, czy głupie słowo wpływa na zajęcie tak ważnego stanowiska? Przecież to mnie pomówiono, a nie pana prezydenta, którego szanuję za wyniki sportowe z przeszłości - pisze Wróblewski.
I kończy w bardzo ostrych słowach, które sugerują, że konkurs został "ustawiony". -Na koniec, po co rozpisywać takowy konkurs, skoro na końcu decyduje tylko jedna osoba w ratuszu bydgoskim? Czyż nie prościej byłoby zorganizować spotkanie rekrutacyjne u pana szanowny panie Prezydencie? Wybrałby pan kogo by pan chciał i wszyscy zaoszczędziliby czasu. Czuję się ograbiony z pomysłów, wykorzystany, szkoda, wielka szkoda,...wielu pomysłów nie przedstawiłem jeszcze, a co za tym idzie już nie przedstawię.
W sobotę nie udało nam skontaktować się z prezydentem Chmarą i Józefem Gramzą, przewodniczącym rady nadzorczej Polonii. Do sprawy wrócimy.