Robert Noga - Żużlowe podróże w czasie (33): Jaskółcze początki

Drużynowe Mistrzostwo Polski dla Azotów Tauron Tarnów to dobry pretekst aby przypomnieć początki żużla w Tarnowie, dają one bowiem znakomity obraz ówczesnych realiów.

W tym artykule dowiesz się o:

Pokazują jak długo i cierpliwie trzeba nieraz czekać na sukcesy.

Sekcja żużlowa przy Zakładowym Klubie Sportowym "Unia" w Tarnowie została założona pod koniec 1956 roku, na fali dużej popularności tego sportu w kraju. Wcześniej w klubie tym istniała sekcja motorowa, która nastawiona była z reguły na turystykę motocyklową, w mieście działała też sekcja motorowa przy kole Polskiego Związku Motorowego.

Nowa sekcja powstała z połączenia sił dwóch dotychczasowych. Kto pierwszy wpadł na to, aby w mieście generała Bema adoptować sport żużlowy i jak do tego doszło? W tym miejscu napotykamy na dwie wersje lokalnej ustnej legendy, w której główne role odgrywają Marian Curyło - motocyklista, późniejszy wieloletni zawodnik Unii, oraz Henryk Gładecki, ówczesny dyrektor Zakładów Azotowych. To podobno Curyło wziął na siebie ciężar przekonania Henryka Gładeckiego, aby wyraził zgodę na organizację sekcji żużlowej przy "Unii" oraz budowę toru na stadionie tego klubu w dzielnicy Mościce, całkiem niedawno włączoną do Tarnowa. Jedna z wersji legendy mówi więc, że zaprosił dyrektora na polowanie do pobliskich lasów wierzchosławickich i tam, po udanych łowach zaproponował założenie sekcji, na co zadowolony dobrymi strzałami dyrektor wyraził zgodę.

Inna wersja mówi o rajdzie motocyklowym, który odbywał się w okolicach Rzeszowa, na który dyrektor został zaproszony i o wycieczce na stadion żużlowy w tym mieście, gdzie akurat po zakończeniu rajdu odbywał się mecz. Tak czy owak z ust dyrektora padło oczekiwane "tak" plus, co równie istotne, otwarty został kurek z pieniędzmi. Motocykle żużlowe zakupiono oczywiście w Rzeszowie, były to popularne wówczas FIS-y, natomiast osprzęt, kaski, buty, skóry itd. odkupiono w Poznaniu, gdzie akurat speedway likwidowano.

Ponieważ nowa sekcja nie miała w ogóle zawodników postanowiono ich wyszkolić. Wczesną wiosną 1957 roku kiedy tylko aura na to pozwoliła tarnowianie zaczęli intensywne treningi, ale nie u siebie, bo nie mieli jeszcze toru, ale pobliskim Rzeszowie. A instruktorem grupy zapaleńców był sam as i późniejsza legenda rzeszowskiego żużla Eugeniusz Nazimek!

W gronie tych, którzy przeszli wówczas intensywne szkolenie i co ciekawe jeszcze w tym samym sezonie mieli otrzymać pozwolenie na starty w III lidze byli między innymi: Zygmunt Pytka -późniejsza tarnowska gwiazda, indywidualny mistrz Polski z 1967 roku, Władysław Kamiński zwany "tarnowską torpedą", Marian Curyło, czy zmarły kilka miesięcy temu Benedykt Bogdanowicz. Do drużyny zgłosił się też, tu ciekawostka, Romuald Iżewski. Tak, tak, zbieżność nazwisk nieprzypadkowa. Ten sam, jeden z konstruktorów silnika FIS.

Pierwszy mecz tarnowianie rozegrali już w kwietniu 1957 roku, na gościnnym torze w Krośnie przegrali z krakowskim AKM-em. Ale przecież nie mogli jeździć w nieskończoność na wyjazdach, paląca stała się kwestia budowy własnego toru. Ten powstał jednak bardzo szybko, tutaj także istotną rolę odegrała pomoc dyrekcji Zakładów Azotowych. Oto bowiem jej decyzją do budowy toru wokół piłkarskiego boiska "Unii" desygnowano po dwóch pracowników z każdego z wydziałów Zakładów Azotowych. Roboty szły sprawnie, tor wypełniono czarnym żużlem, czyli nawierzchnią typową dla tamtych czasów. Już w lipcu prace zakończono, jak to było wówczas w modzie postarano się, aby otwarcie mogło nastąpić na ówczesne święto państwowe, czyli 22 lipca. I właśnie tego dnia 1957 roku, lub dzień wcześniej (źródła są tutaj wyjątkowo rozbieżne) odbyły się w Tarnowie inauguracyjne zawody, był to pojedynek z rezerwami wrocławskiej Sparty.

Ach, co to było za wydarzenie! Na trybunach kilkanaście tysięcy widzów, wśród nich prominentni działacze Polskiego Związku Motorowego i Głównej Komisji Żużlowej. Pierwszym rekordzistą toru, który miał długość bardzo zbliżoną do obecnej został wrocławianin Stanisław Skowron, w przyszłości znany szkoleniowiec, między innymi przez jeden sezon także tarnowskiej Unii. Jego czas - 85,6 sekundy. Jeszcze w tych samych zawodach wspomniany już w tym tekście Marian Curyło poprawił ów rekord o 0,6 sekundy. Ale najważniejsze, że żużel w Tarnowie bardzo się spodobał, miejscowa drużyna od razu zyskała liczne grono sympatyków, którym zaufanie starała się spłacać dobrymi wynikami.

Po dwóch latach startów w III lidze "Unia" awansowała oczko wyżej, a w 1959 roku przebiła się do ekstraklasy! Ale na pierwszy medal Drużynowych Mistrzostw Polski -srebrny przyszło tarnowskim kibicom czekać aż do 1994 roku, a na pierwsze złoto jeszcze dziesięć lat dłużej. Ale chyba warto było! A wracając do początków warto wspomnieć, że ówcześni zawodnicy mieli fantazje i poczucie humoru. We wspomnieniach zachowała się bowiem opowieść o tym, jak po wygranym meczu żużlowcy natknęli się na pozostawiony przy remontowanej ulicy walec drogowy. Uruchomili go i tym oto środkiem lokomocji przejechali odcinek do centrum miasta gdzie "zaparkowali" pod jednym z lokali gastronomicznych. Policja przymknęła oko na ten wyczyn, widocznie komendant też był kibicem żużla i cieszyła go wygrana Jaskółek. Oj działo się, działo...

Robert Noga

PS. Pragnę serdecznie przeprosić Czytelników za opóźnienie. Niestety poważna awaria komputera sprawiła, że w tym tygodniu moje felietony ukazują się w nieco innym terminie.

Źródło artykułu: