Bez kasku: Panowie decydenci, zostawcie ligową dziesiątkę!

Po raz pierwszy od lat mieliśmy 10-cio zespołową ligę. Więcej meczów, więcej zawodników. Komu to przeszkadza? Pojawiają się głosy, według których stawka pretendentów do DMP znów ma się skurczyć...

W tym artykule dowiesz się o:

Po raz kolejny mamy okazję przekonać się jak niekonsekwentni są żużlowi decydenci nad Wisłą. Złoty środek nagle traci swoje karaty. Kasując pomysł, który wyszedł niedawno starają się za wszelką cenę udowodnić swoje niezdecydowanie i niskie kompetencje. Tym razem komuś nie podoba się liczba drużyn, mających walczyć o laur mistrza kraju. Potem będą się dziwić jak padną opinie, że poszerzenie ligi miało na celu uratować komuś tyłek, by nie spadł, gdy dopada go kryzys. Kto ma coś zyskać na pomniejszeniu ekstraligowej rodziny? O dziwo nikt, bo przecież więcej drużyn spadnie, a mniej awansuje. Czy tych zespołów będzie 6,8 czy 15, to i tak znajdą się ligowi słabeusze i dominatorzy. Taki stan rzeczy miał miejsce zarówno w ośmio- jak i dziesięciozespołowej ENEA Ekstralidze.

Żużel w ostatnich latach stał się bardziej medialny, interesują się nim coraz szersze kręgi. Ciężka praca zawodników, którzy swoimi sukcesami promują dyscyplinę nie raz idzie na marne, bo ich szefowie z uporem maniaka zniechęcają ludzi zmianami i komplikacjami regulaminów. Speedway jakimś cudem zaczął już iść w kierunku piłki, siatki i innych wiodących dyscyplin. Poszerzenie ligi było właśnie takim działaniem. Piłkarze - 16 drużyn, siatkówka - 10, ręczna - 12, kosz tak samo. Jak widać, popularne ligi są liczniejsze. Dlaczego żużlowa ma być mała? W końcu są to Drużynowe Mistrzostwa Polski, tak więc niech jak najwięcej polskich ekip walczy o tytuł. Przecież jak ligowa kolejka będzie liczyła więcej meczów, to w paśmie sportowym serwisu informacyjnego więcej czasu poświęcą na "czarny sport".

Potencjalny sponsor liczy na rozgłos i pokaźną powierzchnię reklamową. Każdy wolałby reklamę na dziesięciu stadionach i na pięciu meczach. Lepiej chyba docierać do dziesięciu miast niż do ośmiu. Wtedy będzie większe zainteresowanie darczyńców, można wynegocjować lepsze warunki. Przecież ENEA nie musi być jedynym patronem ligi. Może mniejsze firmy także są skłonne skusić się na małą pomoc. Dobrze wiemy, że dziś w żużlu każda złotówka ma swoje znaczenie. Gdy więcej ekip będzie zagrożone spadkiem, to trudno będzie o sponsora. Nikt nie chce pracować ze skazanym na porażkę. To samo tyczy się klubów z I ligi. Perspektywa szans na awans to dobry punkt zaczepienia i negocjacji. Nie odbierajcie drużynom tego, co je napędza, a więc kasy z reklamy. Po co pogłębiać zapaść finansową, która od kilku lat panuje w żużlowej rodzinie?

Więcej drużyn w e-lidze to także więcej młodzieżowców. Szansa walki z najlepszymi staje przed większą ilością wypływających na żużlowy ocean. Im szczególnie trudno odsprzedać centymetry na kewlarze czy motocyklu. W niższych ligach będzie łatwiej? Przypuszczam, że gdyby nie poszerzenie ligi, gdańszczanie nie awansowaliby tak łatwo. Owszem, nie wnieśli oni zbyt wiele do rozgrywek, ale przekonaliśmy się o nie małym talencie Krystiana Pieszczka. Większa liczba spotkań to większe obycie młodzików, więcej startów, lepsze poznanie nowych torów. Wtedy też liga jest mniej przewidywalna, jest ciekawiej.

Źródło artykułu: