W składzie drużyny zajdą zmiany - rozmowa z Rafałem Dobruckim, trenerem Stelmetu Falubazu

W zakończonych rozgrywkach ekstraligi Stelmet Falubaz zajął czwarte miejsce. Według trenera zielonogórskiej ekipy oczekiwania przed sezonem były większe, ale awans do czołowej czwórki jest sukcesem.

Marcin Kozłowski: Opadły emocje związane z rywalizacją na torze. Jak na spokojnie oceni Pan postawę swojej drużyny w sezonie 2012?

Rafał Dobrucki: Jak wiadomo w ligowych rozgrywkach zajęliśmy czwarte miejsce. Nie ukrywam, że przed sezonem oczekiwania były większe. Chcieliśmy bowiem walczyć o obronę tytułu, bądź zdobyć jeden z medali. Podczas rywalizacji nie brakowało jednak problemów, które zweryfikowały nasze plany. Ostatecznie nie udało się stanąć na podium, ale walczyliśmy do samego końca. Ambicji i charakteru zespołowi na pewno nie można odmówić.

To czego w takim razie zabrakło drużynie, by zdobyć medal?

- Na pewno jednego solidnie punktującego zawodnika w meczach decydujących o podziale medali. Niemal przez cały sezon prześladowały nas kontuzje, choć inne zespoły też miały swoje problemy. Szczególnie brak Patryka Dudka bardzo odczuliśmy. Ale nawet z trójką pełnowartościowych zawodników mogliśmy powalczyć z Toruniem o brązowy medal. Charakter i determinacja zawodników oraz fantastyczni kibice doprowadzili nas do finałów, gdzie bez Patryka Dudka, Rune Holty, Jonasa Davidssona walczyliśmy o medale. Przy ewentualnym sukcesie byłby to rekord świata.

Który z podopiecznych najbardziej Pana zawiódł podczas ligowej rywalizacji?

- Nie ma co ukrywać, że kilku zawodników zawiodło nieco moje oczekiwania. Na przykład Rune Holta miał problemy zdrowotne, ale od zawodnika, który niedawno regularnie jeździł w cyklu Grand Prix i należał do ścisłej światowej czołówki można zacznie więcej wymagać. Słabo spisał się też Jonas Davidsson. Na początku sezonu Szwed doznał jednak kontuzji, która na pewno źle wpłynęła na jego psychikę, co było widać przez resztę sezonu. Nie wymagaliśmy, by Jonas zdobywał 10-12 punktów, ale jako solidny zawodnik drugiej linii miał przywozić punkty, które przesądzałyby w wyrównanych spotkaniach o naszych wygranych. A tak jednak nie było.

A kto najbardziej zaskoczył pozytywnie?

- Oczywiście Aleksandr Łoktajew. Chłopak ten zrobił niesamowity progres. Jego świetna jazda była dla nas bardzo miłą niespodzianką. Aleksandr zdobywał wiele cennych punktów, które decydowały o losach meczów. Andreas Jonsson, Piotr Protasiewicz i Patryk Dudek to profesjonaliści i - co według mnie najważniejsze - zaangażowani w wynik drużyny.

Szwed ma najwyższą średnią w zespole, ale jego jazda czasami pozostawiała wiele do życzenia...

- AJ to ambitny facet. Nie był więc zadowolony z osiąganych w tym sezonie wyników. I ja też oczekiwałem od niego nieco więcej. Szwed miał problemy sprzętowe, nie mógł też dojść do porozumienia z tłumikami. Ale nie można mieć żadnych zastrzeżeń do jego podejścia do zawodów i jazdy. Andreasowi nie można odmówić wielkiej ambicji i waleczności. Często dopiero po desperackich atakach zajmował punktowane pozycje. Musi jednak spokojnie przemyśleć parę rzeczy.

Czy w sezonie 2013 w zespole Stelmetu Falubazu zajdą zmiany?

- Skład naszej drużyny w przyszłorocznych rozgrywkach pewnie będzie inny. Szkielet zespołu zamierzamy oprzeć na kapitanie drużyny Protasiewiczu, Dudku, Jonssonie i Łoktajewie. Czy Holta i Davidsson będą mieli miejsca w zespole w sezonie 2013? Za wcześnie na deklaracje choćby dlatego, że nie znamy jeszcze regulaminu rozgrywek.

Żużlowcy, trenerzy, prezesi czekają na regulamin rozgrywek. I nie ukrywają, że nie jest to komfortowa sytuacja, bo nikt nie wie na czym stoi. Zasady gry ma ustalić grupa ekspertów. Warto im zaufać i czekać tak długo na regulamin?


- To rzeczywiście nie jest komfortowa sytuacja. Dotychczas to prezesi klubów ustalali regulamin. Wydaje się jednak, że często przeważały partykularne interesy i regulamin był co chwilę zmieniany. Mam nadzieję, że powstanie w końcu dokument, który będzie obowiązywał przez kilka sezonów. Powinniśmy ustalić pewne priorytety i między sezonami dokonywać tylko kosmetycznych zmian. Nie jestem jednak do końca przekonany, że tak rzeczywiście będzie.

A jakie ograniczenia do regulaminu wprowadziłby Rafał Dobrucki?

- Niestety, wbrew wielu opiniom złem koniecznym, wydaje się być KSM. To ograniczenie powinno pozostać, by już przed sezonem najbogatsze kluby nie kupowały sobie wyniku, by rozgrywki nie miały zdecydowanego faworyta i były w miarę wyrównane. Nie widzę powodów, by obniżać dotychczasowy KSM, który wynosił 41 punktów. Moim zdaniem optymalne górne ograniczenie powinno być na poziomie 43 punktów. Pięćdziesięciu zawodników z najwyższymi średnimi generuje właśnie taki limit. Uzyskamy wtedy to, co wydaje się najistotniejsze, czyli pewną stabilizację i jednocześnie ligę z najlepszymi zawodnikami na świecie. Oszczędności wynikające z niskiego KSM to mrzonki. Kluby wydadzą te same pieniądze na potencjalnie słabszych zawodników z odpowiednio niskim KSM, co w konsekwencji osłabi ligę. Obserwuję też pewien trend wśród zwolenników niskiego KSM ku zniesieniu w przyszłości tego ograniczenia, co tym bardziej mnie zdumiewa.

Sezon 2012 za nami. Jak Pan ocenia poziom tegorocznych rozgrywek ekstraligi i końcowe rozstrzygnięcia?

- Rywalizacja stała na dobrym poziomie i dostarczyła wielu emocji. Skład finałowej czwórki nie jest żadną niespodzianką, bo wszyscy półfinaliści byli przed sezonem wymieniani w gronie faworytów. Tarnów i Gorzów na papierze były najsilniejsze i rzeczywiście spotkały się w finale. Poziom sportowy rozgrywek był na pewno wysoki. Szkoda tylko, że dochodziło do wpadek, powiedzmy organizacyjno-regulaminowych.

A rywalizacja w cyklu Grand Prix mogła zadowolić fanów żużla?

- Tu z kolei nie brakowało niespodzianek. Przed sezonem mało kto spodziewał się, że mistrzem świata zostanie Chris Holder. Australijczyk jeździł na równym, wysokim poziomie i jak najbardziej zasłużenie zdobył złoty medal. Został też najmłodszym mistrzem świata w historii Grand Prix. W tym roku poszczególne turnieje wygrywało kilku zawodników, świetnie spisywali się żużlowcy startujący z dzikimi kartami. Rywalizacji o tytuł nie zdominował żaden z zawodników. Świadczy to o tym, że poziom w światowej czołówce wyrównuje się. A o to przecież chodzi.

Źródło artykułu: