Robert Noga - Moje Boje: Dania - Polska 2:1

Tegoroczne boje IMŚJ za nami, argentyńskie zmagania - fanaberia kilku działaczy Międzynarodowej Federacji Motocyklowej - zamknęły tegoroczny, rozdęty do granic możliwości cykl.

Chyba wszyscy przyjęli ten fakt z ulgą. Formuła mistrzostw wzięta żywcem z cyklu Grand Prix jeżeli się obroniła to tylko i wyłącznie dlatego, że Michael Jepsen Jensen i Maciej Janowski do samego końca walczyli o mistrzowską koronę. To dodało mistrzostwom niezbędnego "pieprzu". Ale tylko to.

Nie zamierzam w tym miejscu podejmować kolejnej próby przekonywania nieprzekonanych, jakie rozwiązanie jest lepsze zarówno dla rywalizacji o mistrzostwo świata seniorów, jak ich młodszych kolegów. Każdy ma tutaj prawo do swoich poglądów, swoich wizji i priorytetów, a dywagacje czy jeden finał jest lepszy od formuły Grand Prix, czy jest dokładnie odwrotnie przypomina już od dawna dylemat satyryka o wyższości Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia.

FIM a jego wzorem UEM brną w maksymalne rozbudowywanie finałów wszelkich możliwych rozgrywek i proces ten pewnie trwał będzie nadal, dopóki zawodnicy będą zipać finansowo.

Jakie były tegoroczne mistrzostwa dla Polaków? Z całą pewnością niezbyt udane i nie ma tutaj dwóch zdań. Wystarczy, że porównamy wyniki obecnego sezonu z ubiegłorocznym. Tylko, że tak naprawdę trudno w tym wypadku mieć pretensję do zawodników. Maciej Janowski  nie obronił mistrzowskiego tytułu. Czy to jednak oznacza, że zawiódł? Zdobył srebrny medal, walcząc do samego końca, ale tym razem trafił po prostu na wielkiego rywala. Michael Jepsen Jensen  był w tym sezonie znakomity i przebojem wdarł się do światowej czołówki, co udowodnił nie tylko wynikami w ligach (także w polskiej), ale chociażby zwyciężając w Grand Prix Nordyckie. Wygrał mistrzostwo wśród juniorów naprawdę zasłużenie, co do tego nie mam wątpliwości. Swojego największego rywala pokonał nawet na jego torze w Tarnowie. Brawa i dla Michaele i dla Macieja.

A skoro jeszcze jesteśmy przy Janowskim mała dygresja. Był kiedyś taki obyczaj, że jak zawodnik zdobywał mistrzowski tytuł wśród juniorów, to w następnym roku, nawet jak jeszcze mieścił się w tej kategorii wiekowej, już nie startował. Ocenę, czy było to słuszne, czy też nie, pozostawiam Czytelnikom.

Co do pozostałych naszych zawodników, to trudno ich ocenić miarodajnie. Wprawdzie zajęli miejsca na pewno poniżej swoich możliwości i własnych ambicji, ale przecież pamiętać musimy w jakich stało się to okolicznościach. Oprócz Janowskiego żaden z nich nie wystąpił nawet w pięciu z siedmiu turniejów, co z góry wykluczyło ich z jakichkolwiek szans i nadziei na medale.

Niestety kontuzje wśród biało-czerwonych orląt brały w tym sezonie nad wyraz obfite żniwo. Toteż brązowy medal zdobył spokojnie drugi z Duńczyków Mikkel Jensen. W medalowym meczu Duńczycy wygrali więc z Polakami 2:1. Tegoroczne zmagania wśród młodzieży przerodziły się od samego początku finałowej rywalizacji w swoisty mecz Dania-Polska.

Z jednej strony dla nas to dobrze, bo potwierdza siłę polskiego żużla na międzynarodowej arenie, a sukcesy Duńczyków w ostatnim czasie (chociażby zdobycie Drużynowego Pucharu Świata) ma jak widać solidne podstawy. Solidna grupa juniorów daje optymistyczne widoki, że niebawem będzie kto miał godnie zastąpić Nicki Pedersena. Na tym jednak pozytywy się kończą. Zaskakująco mizerni byli w tym roku Szwedzi, więc Tony Rickardsson jeżeli leży mu na sercu dobro szwedzkiego speedwaya pewnie nie śpi spokojnie po nocach. Ale to, że zabrakło Anglików to już prawdziwy dramat potwierdzający głęboki kryzys w niedawnej przecież stolicy światowego żużla.

Pojedyncze rodzynki z innych państw jak Czechy, Łotwa, Ukraina, Australia służyły, bez urazy, do uzupełniania składu, a Aleksandr Łoktajew jest jedynie wyjątkiem, który potwierdził smutną regułę. Mistrzostwa zakończone, pora pochylić się nad problem przyszłości żużla, którego wszelkie problemy skupiają się w rywalizacji juniorskiej niczym w soczewce. Ale to już problem dżentelmenów ze światowej i europejskiej federacji.
[b]
Robert Noga

[/b]

Źródło artykułu: