Okaże się, że wystartowałem w prawie stu zawodach – rozmowa z Piotrem Świderskim, zawodnikiem RKM-u Rybnik

Piotr Świderski to obecnie bez wątpienia czołowy żużlowiec. Gdyby nie kontuzja dłoni, to z pewnością liczyłby się on w walce o medale podczas tegorocznego finału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Potwierdzeniem znakomitej formy Świdra są jego wyniki, które jak sam przyznaje, są satysfakcjonujące. Jaki jest bieżący sezon w ocenie samego zawodnika? Czy ciągłe starty w trzech ligach nie są dla niego utrudnieniem?

Jarosław Handke: Do końca sezonu już tylko kilka spotkań w fazie play-off. Oceniając z perspektywy czasu chyba możesz być zadowolony, że zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu w Rybniku, gdzie wyrosłeś na lidera drużyny?

Piotr Świderski: Myślę, że niejeden zawodnik brałby w ciemno taką formę i takie wyniki w pierwszej lidze. W Rybniku jest fajna atmosfera, wszystko gra. Być może nie jedziemy o najwyższe cele, ale myślę, że piąte miejsce po rundzie zasadniczej działacze i kibice braliby w ciemno. Myślę więc, że jest dobrze, plan minimum jest wykonany.

Mieszkasz, można powiedzieć w Rawiczu. Zawodnicy Kolejarza narzekają na atmosferę w zespole, na poślizgi w płatnościach i na niską frekwencję. Czy podobne problemy występują w Rybniku?

- Na pewno nie mogę się tutaj wypowiadać za kolegów z Rawicza, jest to jakby nie moja sprawa. Jeżeli chodzi o Rybnik, to panuje tu dobra atmosfera. Naszymi ostatnimi meczami w rundzie zasadniczej pokazaliśmy, że nasz zespół stać na wiele. Walczymy o utrzymanie w pierwszej lidze, z finansami jest różnie. Wiadomo – klub nie jest w stu procentach wypłacalny. Generalnie jednak liczy się atmosfera w klubie i atmosfera między nami, zawodnikami. Dobrze dogadujemy się także z trenerem, pod tym względem wszystko jest super i nie mamy na co narzekać.

Możesz podać przybliżoną liczbę imprez, w których w tym sezonie startowałeś? Bo liga angielska, szwedzka i polska oraz różne turnieje gwarantują ci ogromną liczbę startów.

- Fakt faktem, że nie liczyłem wszystkich meczów, które odjechałem. Wiem, że jest około czterdziestu meczów w lidze angielskiej, łącznie z meczami pucharowymi i zawodami z cyklu Tarczy Cravena. W tym roku opuściłem na Wyspach tylko trzy lub cztery spotkania, więc wystartowałem w mniej więcej trzydziestu pięciu meczach. Ponadto odjechałem wiele spotkań w lidze szwedzkiej i polskiej. Myślę więc, że pod koniec sezonu okaże się, że wystartowałem w prawie stu zawodach w Polsce i za granicą w roku 2008.

Czy w związku z tak dużą liczbą startów nie odczuwasz ciągłego zmęczenia? Można chyba powiedzieć, że w trakcie sezonu masz życie "na walizkach".

- Tak wygląda życie żużlowca, który startuje w trzech ligach. Myślę, że kiedy podpisywałem te wszystkie kontrakty zimą, zdawałem sobie sprawę, że trochę tych wyjazdów będzie i zdarzać się będą takie sytuacje, że mecze są dzień po dniu albo nawet się nakładają. Zdecydowałem się jednak na to, na dzień dzisiejszy tego nie żałuję. Spotkań jest dużo, zmęczenie również jest, ale nie odbija się ono w bardzo wielki sposób na mojej formie. Formę, jak widać, trzymam ciągle na dobrym poziomie. Myślę więc, że tych startów za dużo nie jest. Gdyby tak było, to odbiłoby się to na formie.

Poprzedni sezon był w twoim wykonaniu, w porównaniu do obecnego, dość przeciętny. Czy przed sezonem nie było tak, że powiedziałeś sobie: "to będzie mój rok" i zainwestowałeś spore środki w sprzęt i przygotowałeś się świetnie do sezonu?

- Oczywiście, że nie. Myślę, że podobnie jak ja czyni większość zawodników, ale mówić mogę tylko za siebie. Mianowicie czynię maksymalne inwestycje w sprzęt przed każdym sezonem. Nie wybieram sobie takiego sezonu, do którego podejdę świetnie przygotowany sprzętowo i takiego, którego objadę tanim kosztem. Inwestowałem przed każdym sezonem, skutki tego były różne, między innymi wiązało się to z częstotliwością i możliwością startów. W tym roku nam odpowiednią częstotliwość i możliwości startów, o których właśnie wspomniałem. Do tego dochodzi to, że rezultat dają przedsezonowe inwestycje. Wszystko się więc zazębia, cieszę się z tego, że to tak wygląda, jest forma i są wyniki.

Po sezonie będziesz jednym z najbardziej rozchwytywanych zawodników w naszym kraju. Czy chciałbyś pozostać w pierwszej lidze czy może powalczyć z najlepszymi w Ekstralidze? W Elitserien i Elite League wygrywasz z nimi, więc w Polsce problemu być z tym również nie miał.

- Tak, myślę, że nie miałbym problemu. Pokazują to mecze w Anglii czy w Szwecji. Widać to także po zawodach typu MPPK, czy IMP, gdzie dochodzę do finału. Spotykam się tam z zawodnikami ekstra ligowymi, potrafię z nimi wygrywać. Myślę więc, że nic nie straciłem na przejściu o klasę rozgrywkową niżej. Jak będzie w przyszłym roku? Zobaczymy. Nie chciałbym w tej chwili definitywnie przesądzać sprawy, czy zostanę w pierwszej lidze czy będę jeździł o klasę wyżej. Zobaczymy, co przyniesie zima. Na razie koncentruję się na startach tegorocznych w klubach, gdzie mam podpisane kontrakty. W Szwecji i w Anglii wraz z moimi klubami walczymy o mistrzostwo. Polska liga też jest istotna, mimo tego, że mamy spory zapas punktów nad strefą barażową. Wiadomo jednak, że trzeba to piąte miejsce utrzymać. Każdy jedzie o wszystko. Co do decyzji o przyszłorocznych startach, to mogę powiedzieć, że zapadną one już za kilka miesięcy.

Komentarze (0)