Aleks Jovičić: W minionym sezonie Betard Sparta Wrocław musiała bić się o utrzymanie w ENEA Ekstralidze. Wasz skład nie był najmocniejszy, czy zatem można mówić o samym utrzymaniu jako o sukcesie?
Patryk Malitowski: Na pewno samo utrzymanie się w Ekstralidze nie było naszym głównym celem. Mieliśmy przecież całkiem ciekawy i waleczny skład. Myślę, że gdyby nie te wszystkie kontuzje, które nękały nas przez cały sezon, to byłoby dobrze. W pełnym składzie odjechaliśmy zaledwie kilka meczów. Gdyby jednak było tak przez cały sezon, to z pewnością powalczylibyśmy o coś więcej niż miejsce w lidze.
Po odejściu Macieja Janowskiego to ty stałeś się podstawowym młodzieżowcem drużyny. Czy nie nakładało to na ciebie zbędnej presji?
- Odejście Maćka na pewno bardzo mocno osłabiło formację juniorską wrocławskiej drużyny. Zależało mi na tym, by go godnie zastąpić, żeby wypełnić lukę po jego odejściu. Właśnie tym nałożyłem na siebie presję, chciałem dobrze punktować w lidze. Nie wyszło mi to na dobre, bo sezon nie był udany, a już na pewno gorszy niż ten poprzedni.
Jak w ogóle ocenisz sezon 2012 w swoim wykonaniu?
- Sezon uważam za nieudany z różnych przyczyn, także tych niezależnych ode mnie. Nie mogłem wystartować w finałach imprez juniorskich, co obniżyło mój poziom sportowy. Miałem znacznie mniej okazji rywalizacji z innymi zawodnikami niż w sezonie 2011. Myślę, że to też mocno wpłynęło na moją dyspozycję.
Nie uważasz, że żużel we Wrocławiu drastycznie traci na popularności odkąd klub stracił organizację GrandPrix? Co twoim zdaniem może być przyczyną takiej sytuacji?
- Na pewno wrocławski żużel stracił bardzo wiele, gdy przestano organizować zawody cyklu Grand Prix w tym mieście. Główną przyczyną takiej sytuacji jest stadion, który swoim mało atrakcyjnym wyglądem nie przyciąga kibiców i potencjalnych organizatorów wielkich imprez. Przez to żużel we Wrocławiu traci dużo.
Co może uatrakcyjnić speedway w oczach wrocławian?
- Myślę, że żużel cieszyłby się znacznie większym zainteresowaniem, gdyby przebudowano stadion. Kolejnym atutem mogłoby być ściągnięcie do Wrocławia któregoś z zawodników światowej czołówki. To wzmocniłoby naszą drużynę, a ludzie wtedy chętniej i liczniej przychodziliby na mecze, gdyby walczyła ona o medale.
Ligowy regulamin niedawno przeszedł sporą metamorfozę. Jak to skomentujesz?
- Myślę, że nowy regulamin jest dobry. Przeniesiono wyścig juniorski, przywrócono próbę toru, także te zmiany oceniam na plus. O tym czy nowe zasady się sprawdzą przekonamy się w trakcie sezonu, wszystko wyjdzie "w praniu".
Wielu uważa, że limit KSM zabija rywalizację i wcale nie ogranicza wymagań finansowych zawodników. Co ty o nim myślisz?
- Myślę, że limit KSM jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ wyrównuje poziom rywalizacji. Dzięki temu nie ma dwóch czy trzech drużyn, które dominują, a reszta wozi tyły. Każdy może wygrać i to jest dobre rozwiązanie.
Już od dwóch sezonów na pozycjach juniorskich mogą startować wyłącznie Polacy. Na ile ty sam skorzystałeś na tym przepisie?
- Dwóch krajowych juniorów w składzie to bardzo dobry pomysł, który pomógł wielu zawodnikom młodzieżowym w Polsce. Uważam, że skorzystałem na tym, bo mogę rywalizować z najlepszymi. Myślę, że takiego zdania jest każdy junior w naszym kraju.
Od przyszłego sezonu krajowi zawodnicy mają możliwość startowania gościnnie w niższych ligach, gdy dany mecz nie będzie kolidował ze spotkaniem ich drużyny. Masz zamiar skorzystać z takiej możliwości?
- Kilka razy miałem okazję w ten sposób wystartować w barwach drużyny z Lublina, wspominam ten okres bardzo miło. Jest to bardzo dobry przepis i jeżeli pojawi się taka możliwość, to na pewno skorzystam z możliwości występów jako "gość".
Wiek juniora ukończyli tacy zawodnicy jak Przemysław Pawlicki czy wspomniany wcześniej Janowski. Myślisz, że masz realną szansę, aby znaleźć się w reprezentacji na DMŚJ?
- Uważam, że mam dużą szansę ich zastąpić. Przyszły sezon chcę rozpocząć jak najlepiej. Mam nadzieję, że będzie mi dane znaleźć się w składzie reprezentacji i walczyć z nią o medale mistrzostw świata.
Startowałeś w meczu, w którym doszło do śmiertelnego wypadku Lee Richardsona. Czy w takich chwilach nie myślisz sobie, by dać sobie spokój z żużlem?
- Nigdy nawet przez moment nie pomyślałem, żeby skończyć z żużlem. To jest taki sport, w który wkalkulowane są wypadki, więc nie można ich rozpamiętywać i załamywać się. Trzeba jechać dalej i robić swoje.
Rozpocząłeś już przygotowania do następnego sezonu? Jeśli tak to jak one obecnie wyglądają i na czym będą polegać w najbliższym czasie?
- Przygotowania rozpoczynam już w grudniu, a póki co układam sobie plan na cały przyszły sezon. Nie ukrywam, że chcę przejść na kontrakt zawodowy i solidnie przygotować się do rozgrywek.
Masz już jakieś cele na sezon 2013?
- Cele już mam, jednak wolę zachować je dla siebie. Po prostu nie chcę niczego zapowiadać, aby nie zapeszyć. Korzystając z okazji chciałbym podziękować moim sponsorom, firmom: Piekarnia Hert oraz 123drukuj.pl za wsparcie w minionym sezonie. Pozdrawiam wszystkich kibiców, do zobaczenia w przyszłym sezonie!