Robert Noga - Moje boje (13): Czego nie pokaże (raczej) telewizja

Inauguracja sezonu żużlowego 2013. W Wielkanoc ruszają rozgrywki o mistrzostwo ekstraligi. Kibiców speedwaya w naszym kraju czekają nader smaczne świąteczne programy.

W tym artykule dowiesz się o:

Podobnie jak w przypadku piłki nożnej, wszystkie ligowe mecze w tym sezonie pokazywać będzie telewizja! Zabawa zaczyna się w Wielką Sobotę. Po święceniu na antenie TVP wielkie otwarcie sezon - beniaminek Start Gniezno podejmuje mistrza Polski Azoty Tauron Tarnów. W niedzielę na antenie TVP Sport dwa kolejne spotkania. Najpierw relacja z Wrocławia, gdzie Sparta podejmuje Falubaz Zielona Góra, a następnie pojedynek na Stadionie Smoczyka, w którym Unia mierzy siły w premierowej rundzie z Unibaksem Toruń. W poniedziałek dwa ostatnie spotkania pokazywane tym razem równolegle na dwóch antenach: TVP Sport oraz Canału Plus. Wczesnym popołudniem transmisja z Częstochowy z meczu Włókniarza z Marmą Polskie Folie Rzeszów, a następnie telewizyjne kamery przenoszą nas do Bydgoszczy, gdzie na deser tych, także żużlowych świąt, Polonia podejmuje gorzowską Stal. I tak zawsze wtedy, kiedy jedzie ekstraliga, z tym, że w "normalne" tygodnie mecze odbywają się w wymiarze dwóch w sobotę, dwóch w niedzielę i jednego w poniedziałek. A do tego jeszcze w każdy wtorek każda z transmitujących mecze stacji zaprasza na godzinny Magazyn Żużlowy z udziałem ekspertów podsumowujący to wszystko co wydarzyło się w weekend na ligowych torach. Słowem, żyć, nie umierać!

No dobrze, a teraz zejdźmy na ziemię. To co drogi Czytelniku przeczytałeś powyżej to oczywiście rodzaj fantastyki. Obojętnie, które stacje telewizyjne podstawisz sobie zamiast dwóch wymienionych (każdy ma wszak swoje gusta, więc może być to Polsat, Orange, TV Trwam i co tam jeszcze chcesz, do wyboru do koloru) telewizyjna produkcja w takim wymiarze, chociaż dla kibica kusząca, jest niestety mało prawdopodobna, z różnych zresztą przyczyn. Po pierwsze pieniądze. Jest pytanie, czy w dobie kryzysu i praw do przeróżnych dyscyplin sportu nie tylko w wymiarze krajowych lig, którąkolwiek ze stacji stać będzie na wydanie kolejnych sporych pieniędzy na obszerny pakiet żużlowych transmisji i programów wokół ligi. Relacja live z jednego meczu to kilkadziesiąt tysięcy złotych, w dodatku żużel jest tak przyjemnym sportem, że nie ma pewności, że mecz się odbędzie bo tor, bo deszcz i tak dalej i tym podobne. A wymagania finansowe władz polskiej ekstraligi są chyba dosyć spore, skoro pierwsze rozdanie dotyczące przyznania praw do transmisji na kolejne trzy sezony zakończyły się fiaskiem i teraz ma się tym zająć wyspecjalizowany pośrednik (też przecież nie za darmo, a propos). Jest taka anegdota dotycząca Napoleona jeśli dobrze pamiętam, w której jeden z dowódców zdaje mu raport na temat niepowodzenia na polu walki. "Po pierwsze, mieliśmy za mało armat, po drugie… Wystarczy po pierwsze, przerywa mu Napoleon".

Właściwie więc wątek finansowy może wystarczyć, aby wytłumaczyć sobie dlaczego żużel wzorem piłki nożnej nie może liczyć na pozycje suwerena małego ekranu. Ale są niestety także inne powody. Czy stacje telewizyjne chciałyby się podzielić tym żużlowym, ekstra ligowym tortem? Praktyka wskazuje, że raczej niechętnie, a wspomniana piłka nożna jest tutaj doskonałym przykładem wyjątku, który potwierdza regułę. Pewnie też ciężko byłoby znaleźć miejsce w ramówce na końską dawkę sportu żużlowego, tak aby pogodzić interesy różnych środowisk widzów i… redaktorów komentujących poszczególne dyscypliny sportu. Tyle z grubsza po stronie telewizji, ale przeszkodą może być także stanowisko klubów. Nie raz i nie dwa słyszałem już bądź czytałem narzekania klubowych działaczy na to, że relacja z ich stadionu powoduje zauważalnie mniejszą frekwencję na trybunach, a co zatem idzie mniejsze wpływy do klubowej kasy. A w sytuacji, kiedy kibice płacący za bilet są ciągle ważnym elementem dopinania klubowego budżetu, to ważki argument, chociaż tak naprawdę chyba nikt jeszcze nie przeprowadził wiarygodnych i dokładnych badań na temat na ile transmisje telewizyjne i radiowe z meczów mają wpływ na mniejszą frekwencję na stadionie. Przy planach maksymalnej ilości relacji kluby mogłyby się zbuntować, bojąc się że wpływy z praw transmisyjnych nie pokryją im strat wynikających z mniejszych wpływów z biletów. I tak wracamy do wątku finansowego. Tyle, luźnych rozważań, ale przecież pomarzyć można. To akurat nic nie kosztuje…

Robert Noga

Źródło artykułu: