- Oczywiście spędzam święta z rodziną. Tak mało mnie mają cały rok, że inaczej nie można. Tradycyjnie jak co roku siadamy do stołu razem z rodzicami, naprzemiennie, raz z moimi i raz małżonki - powiedział sternik czerwono-czarnych.
Przygotowanie wigilijnej wieczerzy wymaga sporego nakładu pracy. Kto zajmuje się tym w domu prezesa Rusieckiego? - Ogólnie w większości żona. Od kilku lat dzielnie pomagają jej dzieci ale ja także staram się brać udział w przygotowaniach na tyle ile mogę i potrafię. Nieoceniona pomoc płynie także od mamy i teściowej. Czyli w zasadzie można powiedzieć, że święta to praca zbiorowa. Co do karpia, to zostawiam to ojcu, bo jest mistrzem w jego przyrządzaniu. Osobiście zabiłem karpia chyba raz w życiu i bardzo tego nie lubię.
Nieodłącznym elementem świąt są prezenty. Co wymarzył sobie nasz rozmówca? - Tak szczerze, to wystarczy mi uśmiech najbliższych i ich poczucie tego, że święta będą dla nich niezapomniane i szczęśliwe. Zupełnie mi to wystarczy. Nie jestem pod tym względem wymagający. A pod klubową choinką chciałbym znaleźć utrzymanie ekstraligi dla Gniezna - zakończył.