W swoich wypowiedziach nie krył on, iż po wizycie na meczu w Zielonej Górze nie brakowało mu wrażeń. Przede wszystkim jego uwagę zwrócili kibice. - Nie urodziłem się w Zielonej Górze jak Tomek Lis, czy w Bydgoszczy jak Zbigniew Boniek. Za to pamiętam, że blisko tego żużla w Poznaniu na Golęcinie były korty tenisowe. Odbywały się tam spotkania, zaglądałem, ale trochę z daleka. Żużel to nowość w moim życiu. Przede wszystkim zafascynował mnie entuzjazm kibiców w Zielonej Górze, kiedy pan senator Dowhan zaprosił mnie na mecz Falubazu. Nie mogłem uwierzyć w to jak miasto żyje jednym spotkaniem. To jest prawdziwa dyscyplina. Myślę, że czegoś takiego już nie zobaczę. Wiele w swoim życiu widziałem, ale żużel mnie szczególnie zafascynował. Byłem zaskoczony, że tyle osób przychodzi na mecze.
Również sami gladiatorzy żużlowych aren są obiektem pozytywnego zaskoczenia legendy polskiego tenisa. Nie przypuszczał on, że zawodnicy żyją w takim pędzie i potrafią pogodzić ze sobą starty w tak dużej liczbie imprez. - Myślałem, że żużlowiec jest bardziej związany z klubem, a tymczasem oni tego samego wieczora wraz ze swoimi mechanikami pędzą gdzie indziej. Taki tryb życia jest tak niesamowity, że mógłby powstać o tym jakiś wspaniały film. Coś o żużlowcu i jego przygodach. Podziwiam żużlowców, organizatorów, kibiców - dodał Fibak.
Wiele mówi się o kryzysie polskiego żużla. Wojciech Fibak jako osoba będąca nieco z boku nie widzi problemów. Według niego żużel i tak ma się dobrze w porównaniu do innych sportów. - Będąc na tym jednym meczu, nie wydawało mi się, że w tej dyscyplinie panuje jakiś kryzys, że to zły rok. Wiem, że w Toruniu były te niefortunne decyzje sędziego, co rzuciło jakiś cień na dyscyplinę. Stojąc z boku i nie będąc fachowcem, myślę, że potrzeba tu więcej optymizmu - dodał gość specjalny debaty.