W ubiegłym sezonie Dawid Stachyra ze średnią biegową 1,974 zajął pod tym względem szóste miejsce w I lidze. Mimo to nie udało mu się znaleźć pracodawcy w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Po sezonie bardzo mocno chciałem jeździć w ENEA Ekstralidze. Nie udało się to jednak z kilku powodów. Nie chcę podawać tutaj nazw klubów, z którymi przeprowadzałem negocjacje, ale w tym, z którym miałem najbardziej zaawansowane rozmowy, postawiono na innych zawodników. W innych warunki mi przedstawiane nie były adekwatne do wymagań, jakie kluby miały wobec mnie. Niektóre szczegóły nie były do zaakceptowania, więc byłem zmuszony odrzucić te propozycje. Oferta z Gdańska była bardzo atrakcyjna i wiem, że jak będę jeździł zgodnie z własnymi oczekiwaniami, to będę miał bardzo dobre warunki do rozwoju - wyraził nadzieję Dawid Stachyra w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Wcześniej Stachyra reprezentował czerwono-biało-niebieskie barwy w latach 2010-2011. Później jednak nie zdecydowano się z nim przedłużyć kontraktu. Dlaczego "Davidoff" zdecydował się właśnie na Wybrzeże Gdańsk? - Oferta z Gdańska była bardzo konkretna i praktycznie wszystko mi w niej odpowiadało. Bardzo się cieszę, że mogę wrócić na stare śmieci. Wiem, że niektórzy mogą sądzić, że właśnie gdańszczanie ze mnie zrezygnowali, jednak teraz są to inni działacze, a nie ci, którzy nie widzieli mnie w składzie. Czuję, że obecnie obdarowano mnie zaufaniem - powiedział zadowolony żużlowiec. - Za Wybrzeżem przemawia wiele czynników. Przede wszystkim jest to dobra współpraca z trenerem Chomskim. Do tego dobrze znam gdański tor, na którym czuję się znakomicie. Podoba mi się również atmosfera w Gdańsku. Kibice potrafią stworzyć świetną otoczkę. W ostatnim czasie otrzymywałem masę wiadomości od kibiców Wybrzeża i czułem, że wielu chce, abym jeździł w ich klubie. W najbliższych tygodniach planuję odświeżyć kontakty ze sponsorami. Ważne jest też to, że Wybrzeże ma ambitne cele walki o awans. Zrobimy wszystko, aby klub wrócił w szeregi najlepszych - zapowiedział.
W ostatnim sezonie Dawid Stachyra bardzo dobrze spisywał się w lidze, a w turniejach indywidualnych często wygrywał z żużlowcami jeżdżącymi w najlepszej lidze świata. Ma on jednak w pamięci sezon 2011, po którym w Gdańsku z niego zrezygnowano. Jak przekonuje jeżdżący ostatnio w barwach lubelskiego klubu zawodnik, zrobi on wszystko, aby spełnić oczekiwania działaczy i zostać w drużynie na kolejny sezon. - Obawy są zawsze. Nikt nie jest w stanie zagwarantować jak będzie jeździł. Ja jednak liczę, że przynajmniej powtórzę ubiegłoroczny sezon. Mam punkt wyjściowy i wiem jak podchodzić do różnych rzeczy. Po komplikacjach w 2011 roku wszystko się unormowało i udało się pojechać dobrze. Kolejne sezony to już bardzo dalekie plany. Jak Wybrzeże by awansowało, to jazda w tym klubie byłaby dla mnie najlepszą opcją. Już teraz mamy ciekawą drużynę. Juniorzy i Thomas H. Jonasson pokazali już wcześniej, że mają potencjał do jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jeżdżąc w ENEA Ekstralidze, trzeba być przygotowanym na sto procent, aby później się nie martwić o nic podczas sezonu, tylko jechać i zdobywać punkty. Wiem na czym stoję, jakie są moje cele i jaka jest moja rola w składzie Wybrzeża - stwierdził żużlowiec.
Stachyra za pośrednictwem portalu SportoweFakty.pl chciał wyraźnie podkreślić, że nie miał okazji podjąć rozmów z Lubelskim Węglem KMŻ. - W żaden sposób nie obrażam się na lubelski klub. Sytuacja wyniknęła dlatego, gdyż w tym momencie kluby są na różnych etapach dogrywania budżetów. Jednym idzie to szybciej, innym wolniej. W tym momencie ciężko by mi było czekać na ewentualny kontakt ze strony Lubelskiego Węgla KMŻ, szczególnie że do tej pory żadnego takiego nie było - przyznał wyraźnie zdegustowany zawodnik. - Każdy chce wiedzieć na czym stoi i gdzie będzie startował. Ja to już wiem i chcę się spokojnie przygotować do sezonu. Będę intensywnie trenował i w 110 procentach przystępuję do organizacji bazy. Liczę, że kibice z Lublina to zrozumieją. Chciałbym im podziękować za doping. Szanuję ich i dziękuję, że chcieli, abym został w ich klubie. Nie mogłem jednak dłużej czekać - zakończył.
I Stachyromania powraca! Trzymam kciuki i do zobaczenia.